Opieka nad osobą chorą na nowotwór nigdy nie jest łatwa, nawet jeśli ta osoba to najbliższy nam człowiek. Cenna w takiej sytuacji może okazać się pomoc psychoonkologa. Życie po diagnozie trzeba poskładać na nowo, a każdy pacjent ma swój indywidualny sposób przeżywania choroby – Myślę, że ważne jest, aby słuchać, również między słowami, zanim zaczniemy mówić. Wówczas chory będzie naszym przewodnikiem w rozmowie, pokaże nam drogę do siebie – wyjaśnia Teresa Piesik, psycholog, psychoonkolog, ekspert portalu bliskochorego.pl, od lat związana z Puckim Hospicjum św. Ojca Pio, w rozmowie z Jarosławem Goślińskim, redaktorem naczelnym portalu zwrotnikraka.pl.

Jarosław Gośliński: Minęło 5 lat od śmierci księdza Jana Kaczkowskiego, który był nie tylko charyzmatycznym duchownym, ale również opiekunem zaangażowanym w sprawy pacjentów onkologicznych. Ksiądz Jan był „ambasadorem” psychoonkologii, mądrego i dobrego wspierania chorych na raka.

Teresa Piesik: Rzeczywiście dla ks. Jana wsparcie emocjonalne pacjenta w chorobie, empatia wobec niego i jego najbliższych były bardzo ważne. Były naturalnym elementem opieki hospicyjnej. O potrzebie i wadze tego wsparcia pisał w swoich książkach, mówił w wywiadach, uwrażliwiał zespół puckiego hospicjum na ten aspekt.

Dziś na oddziale naszego hospicjum pracuje trzech psychologów. Pacjenci i ich najbliżsi mogą otrzymać wsparcie codziennie, z wyjątkiem niedziel. W skład zespołu hospicjum domowego i poradni medycyny paliatywnej (która działa przy hospicjum), oprócz lekarza i pielęgniarki, wchodzi także psycholog. Regularnie odbywają się spotkania grupy wsparcia dla osób dorosłych w żałobie, dla dzieci w żałobie, a także Pomorskiej Grupy Wsparcia dla chorych i ich bliskich.

Ale najważniejsze jest to, że cały zespół puckiego hospicjum jest wyjątkowy w swej wrażliwości na potrzeby pacjenta. Ważne informacje, które mogą wskazywać na potrzebę wsparcia psychologicznego pacjentów, pozyskujemy od lekarzy, pielęgniarek, opiekunów medycznych, rehabilitantów, dietetyka czy osób sprzątających. Wszyscy oni są uważnymi i świadomymi obserwatorami i wiedzą z kim podzielić się swoimi spostrzeżeniami, aby pacjent dostał najlepszą opiekę.

POLECAMY: NA CZYM POLEGA PIEKA PALIATYWNA

JG: W ostatnich latach coraz częściej słyszy się o psychoonkologii. Ta interdyscyplinarna dziedzina medycyny wyrosła na skraju dwóch dziedzin – psychologii i onkologii. A w praktyce?

TP: Celem psychoonkologii jest profilaktyka chorób onkologicznych, opieka psychologiczna oraz towarzyszenie chorym oraz ich bliskim w chorobie. Psychoonkologia to również edukacja personelu pracującego z pacjentem onkologicznym, aby mógł lepiej zrozumieć i wspierać pacjenta. Zgodnie z założeniami psychoonkologii, istnieje związek między psychiką, a stanem fizycznym człowieka. Kondycja psychiczna pacjenta ma wpływ na proces jego leczenia i przebieg choroby.

JG: Na czym polega praca psychoonkologa? Jaka jest jego rola w procesie terapeutycznym?

TP: Psychoonkolog wspiera chorego i jego bliskich poprzez uświadamianie tego związku, propagowanie zdrowego trybu życia, naukę radzenia sobie ze stresem, zmianę spojrzenia na chorobę, budowanie wewnętrznych i zewnętrznych zasobów wsparcia, zmianę sposobu myślenia na sprzyjający zdrowemu funkcjonowaniu, stymulację świadomości emocjonalnej.

Warto podkreślić, że wsparcie psychoonkologia może okazać się cenne na wszystkich etapach choroby nowotworowej zarówno dla pacjenta, jak i jego rodziny czy opiekunów.

ZOBACZ: PSYCHOONKOLOGIA

JG: Mówi się, że pierwsze sto dni po usłyszeniu diagnozy „rak” to dla chorego i jego rodziny psychiczne, fizyczne i duchowe „trzęsienie ziemi”. Jak pomóc sobie na tym etapie?

TP: Tak, to utrata gruntu pod nogami, niezależnie od tego jak wyraźne były objawy choroby, jaki jest stopień naszej świadomości, wiedzy na temat symptomów chorób onkologicznych, a więc czy domyślaliśmy się diagnozy, czy nie. Diagnoza „rak”, to zawsze szok dla chorego i jego bliskich.

Pojawiają się trudne w przeżywaniu emocje o silnym natężeniu, tj. lęk, rozpacz, złość, gniew, poczucie winy, poczucie niesprawiedliwości, żal, frustracja, bezradność. W głowie mogą pojawić się różne myśli: To już koniec, Dlaczego mnie to spotyka? Tak o siebie dbałam/dbałem a to na nic… To moja wina bo dawno trzeba było zacząć o siebie dbać, iść do lekarza… Co ja teraz zrobię? Co będzie z rodziną? To zupełnie naturalna reakcja.

Ważny jest już sam sposób przekazania informacji o diagnozie, czekającym nas leczeniu, o sposobach zadbania o siebie, o możliwościach pozyskania wsparcia. Na to mamy ograniczony wpływ. No, może trochę na etapie wyboru lekarza. Istotne, żeby od samego początku zadbać o wsparcie. Warto, aby do onkologa (jeśli to tylko możliwe) poszedł z nami ktoś, do kogo mamy zaufanie, ktoś, o kim wiemy, że potrafi zachować spokój i racjonalność w trudnych sytuacjach, przy kim możemy reagować swobodnie, np. wypłakać się, wyrazić złość, bezradność.

Obecność bliskiej osoby jest nam potrzebna również dlatego, że gdy przeżywamy silny stres i zalewają nas fale emocji, trudno o skupienie uwagi i jasne myślenie. Osoba towarzysząca prawdopodobnie usłyszy więcej z tego co mówi lekarz, może zadać ważne pytania, zapisać potrzebne informacje. Później można razem usiąść, napić się herbaty i zacząć wspólne szukać początku nici kłębka pod tytułem to koniec i zacząć go rozplątywać dzieląc na poszczególne tematy, zadania, które przed nami stoją.

PRZEJDŹ DO: GDZIE SZUKAĆ WSPARCIA W CHOROBIE

rodzina pacjenta wobec choroby nowotworowej

JG: Nie wszyscy mamy obok siebie kogoś, kogo widzimy w roli dobrego wspierającego.

TP: Wtedy dobrze szukać wsparcia profesjonalisty na zewnątrz, np. psychoonkologa. Trzeba pamiętać, że uzewnętrznienie emocji chorego poprzez rozmowę, wypowiadanie na głos lęków, wątpliwości, płacz, gesty rozpaczy jest naturalne i potrzebne. Będzie przychodziło i odchodziło jak fale. Potrzeba czasu i wsparcia żeby oswoić się z diagnozą.

Bardzo pomocne jest wsparcie osób, które maja podobne doświadczenia, bo one rozumieją najlepiej. Warto szukać grup wsparcia dla osób chorych i ich bliskich.

JG: Na raka choruje pacjent, ale i jego rodzina. Co to oznacza w praktyce?

TP: To obiektywnie trudna sytuacja. W krótkim czasie w życiu chorego i jego rodziny może zmienić się wiele. Oczywiście każda sytuacja jest inna, bo inna jest sama diagnoza, etap choroby, rokowania, przebieg leczenia, wiek pacjenta, sytuacja finansowe, warunki mieszkaniowe, źródła wsparcia, czy odporność fizyczna i psychiczna chorego oraz jego otoczenia.

Niezależnie od tych wszystkich różnic, są też wyraźne podobieństwa w sytuacji pacjentów chorych na nowotwory i ich rodzin. Diagnoza raka prawie zawsze wywołuje szok, niezależnie od tego jak wyraźne były objawy choroby, czy domyślaliśmy się diagnozy, czy nie. To punkt zwrotny, przeważnie dezorganizujący dotychczasowy sposób funkcjonowania rodziny.

Coraz więcej mówi się o tym, co przeżywa chory na raka. Wiemy, że ma prawo do trudnych emocji, bo jego życie jest zagrożone. Wyobrażenie przebiegu i skutków leczenia, trwałej utraty zdrowia, życia, cierpienia własnego i bliskich wywołują lęk przed nieznanym, złość, rozpacz i poczucie niesprawiedliwości.

Diagnoza raka stawia w sytuacji zagrożenia także bliskich chorego. Osoby w otoczeniu pacjenta stają w sytuacji zagrożenia życia ukochanej osoby. Mają swoje własne wyobrażenia, obawy związane z tą sytuacją, przeżywają swoje własne straty. Zarówno te wyobrażane, z bliższej lub dalszej przyszłości, ale także te aktualne wynikające z leczenia chorego, opieki nad nim, jego potrzeb i emocji.

Często leczenie chorego wiąże się ze zmianą organizacji dotychczasowego codziennego życia rodziny, dotyczącą pełnionych w rodzinie ról, obowiązków, finansów, spędzania czasu. Liczne, często nagłe zmiany funkcjonowania rodziny skutkują zmianami emocjonalnego funkcjonowania członków rodziny chorego. Każdy z nich może reagować inaczej, potrzebować innego rodzaju wsparcia, bo widzenie sytuacji i swojej w niej roli jest inne.

Często w rodzinach funkcjonuje przekonanie, że trzeba sobie samemu radzić w trudnej sytuacji, że nie można obciążać innych swoimi problemami, a już na pewno nie chorego. Przez obciążanie rozumie się szczerą rozmowę na temat swoich obaw, smutku, bezradności, złości, poczucia niesprawiedliwości. Bywa, że w licznej rodzinie każdy, włącznie z chorym, samotnie przeżywa swoje problemy.

Warto pamiętać, że wypowiedziane emocje, ich ekspresja, np. smutku poprzez płacz, zmniejszają ich nasilenie niosąc ulgę, ale przede wszystkim budują wzajemne zrozumienie i bliskość. Dlatego, jeśli w rodzinie chorego nie ma zwyczaju dzielenia się swoimi trudnymi emocjami i frustracjami, nie należy czekać aż sytuacja stanie się emocjonalnie nie do zniesienia. Warto od początku szukać profesjonalnego wsparcia psychoonkologa.

ZOBACZ: RODZINA A CHOROBA NOWOTWOROWA

JG: Towarzyszenie w ciężkiej chorobie jest trudne dla opiekunów, ale może obciążać również lekarzy. Brała Pani udział jako ekspert w ramach Areopagu Etycznego. Na czym polega ten projekt?

TP: Areopag Etyczny ma dwa podstawowe cele: nauczyć przyszłych lekarzy, czyli studentów uniwersytetów medycznych, jak przekazywać trudne informacje np. dotyczące niepomyślnych rokowań, zakończenia leczenia przyczynowego czy śmierci oraz jak zadbać o siebie – o swoje zdrowie emocjonalne i fizyczne, aby zapobiec skutkom stresu, na jaki będą narażeni pracując w swoim zawodzie.

Podczas trwających tydzień warsztatów uczestnicy biorą udział w scenkach z profesjonalnymi aktorami, podczas których mają do przekazania „pacjentowi” lub jego bliskim konkretne informacje. Scenariusze powstają w oparciu o prawdziwe historie. Nad przebiegiem zajęć czuwają psycholodzy, którzy analizują poczynania „lekarzy” i ich wpływ na samopoczucie, zachowanie rozmówcy.

Studenci medycyny mają możliwość poczuć prawdziwe emocje, zaobserwować swoje mocne strony i ograniczenia podczas rozmów na trudne tematy. Co ważne, dostają też informację zwrotną od aktorów. Dowiadują się, jakie słowa czy zachowania były pomocne, a jakie utrudniały kontakt.

Stałym elementem Areopagu Etycznego są codzienne zajęcia sportowe z windsurfingu, aby uczestnicy warsztatu odczuli i uświadomili sobie jak istotny jest odpoczynek po pracy. Forma i miejsce zajęć tworzą niepowtarzalny, swobodny klimat, który sprzyja budowaniu zaufania. W takiej atmosferze młodzi ludzie mówią o swoich obawach związanych z przyszłą pracą, wymieniają się doświadczeniami, wspierają się, motywują wzajemnie, uczą się siebie słuchać. Mam wrażenie, że wyjeżdżają bardziej świadomi siebie, drugiego człowieka i naładowani dobrą energią.

onkolog pierwsza wizyta

JG: Wspominała Pani, że podczas Areopagu Etycznego przyszli lekarze uczą się przekazywać niepomyślne informacje pacjentom. Jak dobrze poprowadzić taką rozmowę?

TP: Każda sytuacja jest inna, ponieważ każdy chory i jego historia są inne. Różny może być etap choroby, jej przebieg, czas trwania, historia leczenia, poziom wiedzy chorego na temat choroby czy jego przekonania. Myślę, że ważne jest, aby słuchać, również między słowami, zanim zaczniemy mówić. Wówczas chory będzie naszym przewodnikiem w rozmowie, pokaże nam drogę do siebie.

Na pewno zawsze trzeba zadbać o właściwe warunki do rozmowy, tj. czas i miejsce, żeby nikt i nic wam nie przeszkadzało, wygodną pozycję twojego bliskiego i własną, aby być tak blisko niego, jak tego potrzebuje. Dowiedz się co chory wie już na ten temat, o którym chcesz z nim porozmawiać. Z doświadczenia wiem, że może wiedzieć więcej niż się wydaje, ale nie mówi, aby oszczędzić ci trudnych doświadczeń.

Możesz powiedzieć o faktach, np. o aktualnych objawach i zapytać chorego, jak myśli, co mogą oznaczać. W zależności od reakcji, dobierz odpowiednie słowa, gesty. Zapytaj co dla chorego jest na tą chwilę najważniejsze, bo bardzo często chory ma bardzo konkretne obawy, np. może bać się bólu albo dalszego przebiegu leczenia. Wówczas rozmowa, na temat konkretnych metod działania czy zorganizowanie rozmowy z lekarzem mogą być najbardziej pomocne.

ZOBACZ: JAK PRZEKAZAĆ NIEPOMYŚLNĄ DIAGNOZĘ

JG: Zdarza się, że leczenie nie przynosi oczekiwanego efektu lub pojawia się wznowa. Jak dobrze wspierać bliskich kiedy choroba postępuje?

TP: Rozumiem, że mówimy o sytuacji, kiedy kończy się leczenie przyczynowe, na rzecz paliatywnego. Osoby leczone przyczynowo mają zwykle nadzieję na pełne wyzdrowienie i powrót do życia sprzed choroby. U chorych, którzy otrzymali informację od lekarza o zakończeniu leczenia przyczynowego, nadzieja często ustępuje uczuciu lęku, rozpaczy, załamania, frustracji, zawodu, niesprawiedliwości, niezgody, złości, poczuciu winy i bezradności. Zwykle na tym etapie uczucia zmieniają się bardzo szybko i są bardzo intensywne. To trudna sytuacja, w której w jednej chwili zmienia się prawie wszystko w życiu chorego.

Z czasem, po wstępnym szoku, może nastąpić mobilizacja do działania albo akceptacja życia takiego, jakie jest możliwe z chorobą – zajmowanie się tym, na co mamy wpływ, a odpuszczenie tego, wobec czego jesteśmy bezsilni.

Adaptacja do tej nowej, bardzo trudnej sytuacji to jednak proces wymagający czasu, dobrej woli, zrozumienia, wiedzy, zaangażowania i wielu działań po stronie chorego i jego bliskich. To ważne, żeby wszyscy mieli świadomość, że leczenie paliatywne to nadal leczenie i na czym ono polega.

To moment, w którym szczególnie pomocne może być wsparcie psychoonkologa. Jeżeli chory kwalifikuje się do opieki paliatywnej, bezpłatna pomoc psychologa dostępna jest w Poradni medycyny paliatywnej lub w zespole hospicjum domowego.

Jeśli czujesz się na siłach, możesz sam jako opiekun udzielić choremu wszystkich niezbędnych informacji dotyczących jego sytuacji. Brak wiedzy na temat swojej przyszłości i pozostawanie chorego w domysłach często generuje większy lęk, niż trudna prawda powiedziana we właściwy sposób, przez odpowiednią osobę.

PRZEJDŹ DO: NADZIEJA W CHOROBIE NOWOTWOROWEJ

JG: Szczera, prawdziwa rozmowa przynosi ukojenie?

TP: Zwykle tak. Daj choremu i sobie czas potrzebny do adaptacji. Jeśli zauważasz, że chory miewa zaczerwienione od płaczu oczy, ale jak przychodzisz mówi wszystko jest w porządku, czuję się bardzo dobrze, to może oznaczać, że nie rozmawia z tobą o chorobie, aby chronić ciebie przed przeżywaniem nieprzyjemnych emocji. Z obawy przed obciążaniem bliskich, pozostaje sam ze swoimi lękami i innymi trudnymi emocjami.

Możesz usiąść obok niego, wziąć go za rękę i powiedzieć po prostu: Widzę, że masz załzawione oczy, może jest coś, o czym chcesz ze mną porozmawiać?; Jestem na to gotowa; To dla mnie ważne, bo ty jesteś dla mnie bardzo ważny/a. Podążaj za chorym, nie oceniaj, nie pocieszaj, nie lituj się, nie zaprzeczaj, nie bój się ciszy, nie bój się jego i swoich emocji, po prostu bądź i staraj się zrozumieć.

Unikaj zwrotów: Powinieneś się zmobilizować; Nie martw się; Wszystko będzie dobrze. Pamiętaj, że leczenie paliatywne może trwać i wyglądać różnie w zależności od konkretnej sytuacji. Szukaj wiarygodnego źródła informacji dla chorego i dla siebie. Pamiętaj, że ty też możesz potrzebować wsparcia i odpoczynku, aby móc zajmować się dobrze swoim bliskim.

Dylematy etyczne i moralne w opiece paliatywnej

JG: Kiedy zwrócić się po pomoc do hospicjum? Czy jest jakiś symboliczny moment, sygnał, który może pomóc określić ten czas?

TP: Ogólnie mówiąc, do specjalistów z hospicjum dobrze zwrócić się wtedy, kiedy mamy wątpliwości, czy poradzimy sobie z opieką nad chorym w domu sami. I tu nie chodzi tylko o możliwości fizyczne, ale również o naszą wydolność emocjonalną. Czasem taki kontakt z hospicjum jest potrzebny po to, żeby dostać wsparcie informacyjne, medyczne, psychologiczne, aby upewnić się, że poradzimy sobie sami.

Niekiedy mimo szczerych chęci i wysiłków, aby zająć się chorym w domu, przychodzi taki moment, w którym czujemy, że nie dajemy już rady. Stan chorego dynamicznie się zmienia, nie jesteśmy pewni, jak mamy postępować, np. czy dzwonić po karetkę i narażać chorego, który jest już wyniszczony chorobą, na transport do szpitala, albo czy możemy zwiększyć dawkę leku przeciwbólowego.

ZOBACZ: DYLEMATY ETYCZNE I MORALNE W OPIECE PALIATYWNEJ

JG: Zgłoszenie się po pomoc do hospicjum to dla rodziny trudna decyzja.

TP: Decyzja o przywiezieniu bliskiego do hospicjum jest przeważnie jedną z najtrudniejszych, jakie musimy podjąć. Zdarza się, że ułatwia ją sam pacjent podejmując decyzję osobiście.

Często bywa, że największym wyrazem miłości i troski o chorego jest właśnie sięgnięcie po fachową pomoc hospicjum, gdzie pacjent będzie pod profesjonalną opieką 24 godziny na dobę, gdzie lekarz może na bieżąco dopasować leczenie do zmieniającej się sytuacji, gdzie sprzęt medyczny i infrastruktura są dostosowane do potrzeb chorego.

W hospicjum pracuje interdyscyplinarny zespół lekarzy, pielęgniarek, opiekunów medycznych, psychologów, rehabilitantów, dietetyk, ksiądz. Wszyscy i wszystko po to, aby pacjent czuł się najlepiej, jak to możliwe u kresu życia.

JG: Czym różni się opieka w hospicjum stacjonarnym od opieki hospicjum domowego?

TP: Pacjent pod opieką hospicjum stacjonarnego przebywa na oddziale hospicjum. Jest stale pod opieką interdyscyplinarnego zespołu specjalistów. Otrzymuje pomoc dopasowaną do swoich aktualnych potrzeb przez całą dobę. Zespół ma możliwość wymiany między sobą informacji dotyczących pacjenta, szybkiej reakcji gdy sytuacja pacjenta zmienia się dynamicznie. Chory otrzymuje wsparcie medyczne, psychologiczne, duchowe, ale też zwyczajne „ludzkie” – od personelu, wolontariuszy i innych pacjentów. Opieką objęci są również bliscy pacjent, także po jego śmierci, w trakcie trwania żałoby.

Przy hospicjum stacjonarnym działają grupy wsparcia dla osób dorosłych w żałobie i dla dzieci w żałobie. Personel hospicjum systematycznie się doszkala. Sam budynek hospicjum jest dostosowany do opieki nad osobami terminalnie chorymi – jest odpowiednia infrastruktura, sprzęt medyczny, sprzęt do pielęgnacji chorego, kaplica, piękny ogród, gdzie chorzy mogą spędzać czas przy pogodzie, nawet jeśli mogą dostać się do niego wyłącznie na łóżku. Proszę pamiętać, że czasem te wyjścia do kaplicy, czy do ogrodu to dla chorego pierwsze wyprawy od miesięcy, nawet lat.

JG: A hospicjum domowe?

TP: Opiekę hospicjum domowego, czyli w miejscu jego zamieszkania pacjenta, świadczy zespół profesjonalistów: lekarz, pielęgniarka, psycholog, w przypadku potrzeby, również rehabilitant, dietetyk, ksiądz. Podobnie, jak w oddziale hospicjum stacjonarnego, współpraca w zespole pozwala na optymalne dopasowanie formy pomocy do potrzeb chorego i jego bliskich. Możliwe jest wypożyczenie odpowiedniego sprzętu.

Zespół opiekuje się pacjentem, ale także wspiera jego bliskich w opiece nad nim. Pomaga określić, kiedy przychodzi ten moment, w którym dobrze podjąć decyzję o hospicjum stacjonarnym albo czuwa nad tym, żeby rodzina poradziła sobie z opieką nad chorym w domu, do ostatnich chwil jego życia. Zespół zna dom pacjenta – relacje w rodzinie, zasoby wsparcia, warunki mieszkaniowe, więc może pomóc zdecydować choremu i lub jego rodzinie, gdzie będzie mu najlepiej u kresu życia.

PRZEJDŹ DO: KAŻDY MA PRAWO DO DOBREGO UMIERANIA

JG: Czy rak, doświadczenie trudnej choroby, może przynieść coś dobrego? 

TP: Zdecydowanie tak, choć nie radziłabym mówić tego choremu ani członkom jego rodziny tuż po diagnozie albo osobie w żałobie niedługo po stracie bliskiego. Takie słowa najprawdopodobniej wywołają w takich chwilach gniew, złość, bunt, sprzeciw, żal, urazę, poczucie niezrozumienia. Do takich refleksji można dojść po pewnym czasie, kiedy nabierzemy już dystansu.

Często słyszę od chorych lub ich bliskich, że dopiero choroba ich zatrzymała w nieustannym biegu codziennych spraw, pracy, nadużywaniu swojego zdrowia. Dopiero w chorobie zobaczyli, co dla nich jest naprawdę ważne i jak łatwo można to przeoczyć, stracić.

Ludzie mówią, np. całe życie odkładałem wszystko na później – odpoczynek, czas z rodziną, spełnianie marzeń i co teraz? Już nie mogę pojechać w góry żeby pokazać je dzieciom, bo leżę unieruchomiony. Ale rak to nie wyrok, można dostać druga szansę.

Nie warunkujmy swojego szczęścia, zadbam o siebie jak wybuduję dom, spełnię swoje podróżnicze marzenie gdy będę na emeryturze. Odpowiedni moment na realizację twojego celu może nigdy nie nadejść. Żyj w teraźniejszości, bo tylko na nią masz wpływ.

Widziałam osoby, które przez większość swojego życia skrajnie zaniedbywały siebie, żyły autodestrukcyjnie, np. alkoholików, którzy stracili zdrowie, majątek, relacje z bliskimi. Choroba nowotworowa spowodowała, że musieli wytrzeźwieć i trzeźwym okiem spojrzeć na zgliszcza wokół siebie. A potem powoli, krok po kroku, zabierali się do naprawiania tego, co zniszczyli.

Widziałam też łzy wzruszenia podczas spotkań pacjentów z bliskimi po wielu latach. Ale trzeba czasu, zrozumienia i dobrej woli po obydwu stronach. I nawet jeśli choroby nie da się wyleczyć, to warto naprawiać do końca. Gdy uporządkujemy swoje sprawy i zaczniemy żyć tak, jak naprawdę tego chcemy – choćby przez krótki czas, który pozostał – to łatwiej będzie odejść. A naszym bliskim, łatwiej żyć po stracie.

JG: Dziękuję za rozmowę i poświęcony czas.


Teresa Piesik – psycholog, psychoonkolog, absolwentka psychologii Uniwersytetu Humanistyczno-Społecznego SWPS, Studium Public Relations i Doradztwa Personalnego oraz studiów podyplomowych Psychoonkologii Klinicznej Gdańskiego Uniwersytety Medycznego. Od 2015 roku związana z Puckim Hospicjum, gdzie pracuje z pacjentami oraz ich rodzinami na oddziale hospicjum oraz prowadzi grupę wsparcia dla osób w żałobie. Przez blisko 5 lat pracowała w zespole hospicjum domowego. Prowadziła warsztaty dla studentów medycyny w ramach Areopagu Etycznego. Prywatnie, przez blisko 4 lata była opiekunką chorującego taty.

POLECAMY: WWW.BLISKOCHOREGO.PL