Terapia Simontona staje się coraz bardziej popularna zarówno w Polsce, jak i na całym świecie. Jej twórcami są onkolog i radiolog Carl Simonton oraz jego żona Stephanie Matthews-Simonton. Dr Simonton opracował swój program na podstawie własnych doświadczeń w pracy z pacjentami oraz posiłkując się dostępnymi wynikami z badań naukowych. Czerpiąc ze swoich doświadczeń klinicznych dostrzegł ogromną rolę w samym pacjencie. Na podstawie własnych obserwacji zauważył, że nasze przekonania, emocje czy styl życia odgrywają dużą rolę w procesie zdrowienia.
Założenia terapii Simontonowskiej przedstawia psycholog Monika Paleczna.
Na czym polega terapia Simontona
Głównym celem terapii Simontona jest przede wszystkim poprawa jakości życia pacjentów onkologicznych oraz pozbycie się poczucia wszechobecnej beznadziei. Te działania z kolei mają przyczyniać się do lepszego zdrowienia. Aby osiągnąć założony cel, w programie Simontona wykorzystuje się między innymi elementy terapii poznawczo- behawioralnej, pracę z własnymi przekonaniami i emocjami, ćwiczenia relaksacyjne, wizualizacje, trening uważności czy rozmowy z wewnętrzną mądrością.
Aby wziąć udział w terapii Simontona pacjenci mogą uczestniczyć np. w organizowanych turnusach, ale metoda została również opracowana jako forma samopomocy. Oznacza to, że pacjenci, którzy mają dostęp do publikacji Simontona mogą samodzielnie pracować nad wspieraniem procesu leczenia.
Autor metody – Carl Simonton – wielokrotnie podkreślał, że jego metoda jest wsparciem dla klinicznego leczenia onkologicznego, a nie jego zastępcą.
Materiałem, która służy chorym jako przewodnik jest książka Simontona: Getting well again: a step-by-step, self-help guide to overcoming cancer for patients and their families, w której autor krok po kroku przedstawia zadania, które pozwolą przezwyciężyć chorobę. Polscy czytelnicy mogą zapoznać się ze szczegółami programu Simontona w książkach Triumf życia. Możesz mieć przewagę nad rakiem oraz Jak żyć z rakiem i go pokonać.
PRZEJDŹ DO: PSYCHOONKOLOGIA
Metoda Simontonowska – założenia
Jednym z podstawowych założeń metody Simontonowskiej jest przekonanie o wzajemnym wpływaniu na siebie naszego umysłu/psychiki oraz naszego organizmu. Zmiana w jednym z tych elementów będzie wywoływać zmianę w drugim. I w dużej mierze od nas zależy czy będzie to zmiana pozytywna czy negatywna.
Na gruncie onkologii oznacza to, że w pewien sposób sami wzbudzamy u siebie podatność na chorobę nowotworową, ale też na zdrowie. W jaki sposób? Simonton wyjaśniając ten mechanizm wraca aż do momentu dzieciństwa. To w tym okresie rozwija się i kształtuje wiele naszych cech i kompetencji. W zależności od tego, czego doświadczamy jako dzieci, uczymy się, że np. tylko kiedy jesteśmy radośni zasługujemy na uwagę innych, iż wyrażanie złości w jakiejkolwiek postaci jest złe oraz że naszą podstawową rolą jest pocieszanie wszystkich dookoła.
Takie myśli i przekonania wpływają następnie na to w jaki sposób będziemy radzić sobie ze stresem, a dokładniej na to na jakie działania pozwolimy sobie w sytuacji, która jest dużym źródłem stresu.
Jest to o tyle ważne, że kolejnym istotnym punktem – który zdaniem Simontona prowadzi do zwiększonej podatności na nowotwory – jest doświadczenie wielu silnie stresujących wydarzeń w pewnym okresie życia poprzedzającym chorobę nowotworową.
Intensywność stresu jest oczywiście zależna od tego jak duże znaczenie nadajemy danemu wydarzeniu. Szczególnie istotne zdają się być te zdarzenia, które zaburzają to jak definiujemy siebie oraz jak odpowiadamy na pytanie kim jestem?. W przypadku osoby, która całe życie spędza w pracy takim zdarzeniem może być przejście na emeryturę, a dla kogoś kto na pierwszym miejscu stawia swoje małżeństwo- śmierć małżonka/małżonki. Dokładniej mówiąc nie chodzi tutaj więc o sam fakt występowania takich zdarzeń – bo przecież sytuacji mniej lub bardziej stresowych doświadczamy praktycznie każdego dnia- ale o sposób radzenia sobie z tym stresem.
Te wyuczone w młodości reguły dotyczące funkcjonowania w świecie powodują, że czasami nie bierzemy w ogóle pod uwagę zmiany zasad według których postępujemy na co dzień. A to sprawia, że czujemy się bezsilni – uwięzieni w sytuacji bez wyjścia, niezdolni do wprowadzenia zmian w swoim życiu. I to jest właśnie moment, w którym nasza psychika i nasze ciało współdziałają.
Jak pisze Simonton takie bierne poddawanie się sytuacji oraz nieradzenie sobie ze stresem wpływają na nasz układ immunologiczny. I nie chodzi mu tutaj o wzbudzanie poczucia winy, że sami jesteśmy odpowiedzialni za pojawienie się choroby, ale raczej o ukazanie pewnego mechanizmu.
Jeśli nasz stan emocjonalny może prowadzić do choroby, to może też przyczyniać się do zdrowienia. Simonton opisuje to jako spiralę powrotu do zdrowia.
Jak zatem działa terapia Simontona w kontekście choroby nowotworowej?
Terapia Simontona dla pacjentów onkologicznych
Nowotwór daje pacjentom onkologicznym możliwość spojrzenia na różne zdarzenia z innej perspektywy. W obliczu choroby zagrażającej życiu zmieniają się priorytety. To, co do tej pory było niezwykle istotne – nagle staje się nie tak bardzo ważne. A to sprawia, że pozwalamy sobie na działanie według nowych zasad, takich, które do tej pory były nie do przyjęcia (np. okazywanie zmęczenia, odmawianie). Co za tym idzie, nagle pojawiają się nowe sposoby radzenia sobie ze stresującymi sytuacjami. Rozwiązanie problemów staje się możliwe.
Kiedy pacjent zmienia swoje przekonania zmienia się także jego emocjonalność. Wzmacniają się chęci do życia, pojawia się nadzieja. I to jest właśnie ten moment, kiedy znowu nasz umysł, nasza psychika oddziałuje na nasz organizm, a dokładniej mówiąc na układ immunologiczny – jednak tym razem prowadząc do pozytywnych zmian.
Stres – czynnik predysponujący do rozwoju raka
Jak dokładnie wygląda relacja naszego ciała i umysłu/psychiki? Stres jest jednym z czynników predysponujących do choroby nowotworowej. Tak naprawdę istotna tutaj jest nie ilość czy natężenie stresu, ale nasza reakcja na niego. I te różnice w radzeniu sobie ze stresem mogą powodować różnice w podatności na chorobę. Czasami jesteśmy tak bardzo zafiksowani na naszych przekonaniach i zasadach, którymi podążamy, że w sytuacji, gdy one nie działają czujemy się bezsilni, pojawia się uczucie beznadziejności i rozpaczy.
Częścią naszego organizmu, która odpowiada za emocje oraz pojawiający się stres jest tak zwany układ limbiczny. Jednym z jego elementów jest struktura zwana podwzgórzem. Podwzgórze wysyła informacje do systemu immunologicznego, czyli naturalnej ochrony naszego organizmu oraz do innej struktury zwanej przysadką mózgową.
Jeśli system immunologiczny – pod wpływem stresu – zostanie zakłócony, to nasz organizm staje się podatny na rozwój komórek nowotworowych. Przysadka mózgowa reaguje na informację o stresie modyfikując wydzielanie hormonów (szczególnie istotne są tutaj zmiany w wydzielaniu adrenaliny). W taki właśnie sposób działa system umysł-ciało, prowadząc do zwiększonej podatności na chorobę nowotworową.
Zadaniem terapii Simontona jest więc zmiana w funkcjonowaniu tego systemu, w taki sposób, aby sprzyjał on zdrowieniu. Obecnie metoda Simontonowska cały czas rozwija się i ewoluuje, a kolejne badania naukowe pozwalają dokładniej przypatrywać się wspomnianej relacji umysł-ciało.
Mówiąc o terapii Simontonowskiej na polskim gruncie, nie sposób nie wspomnieć o polskim psychiatrze Mariuszu Wirdze, który jest populatoryzatorem metody Simontona w naszym kraju oraz autorem książki Zwyciężyć chorobę. Dr Mariusz Wirga współpracował z Carlem Simontonem w Simonton Cancer Center w Malibu.
Terapia Simontona – program dla pacjentów onkologicznych, literatura:
1) Simonton, O. C., Simonton, S. M., & Creighton, J. L. (1992). Getting well again: A step-by-step, self-help guide to overcoming cancer for patients and their families. Bantam.
2) https://www.simontoncenter.com
PRZEJDŹ DO: ZWROTNIK RAKA
Czytając ten artykuł mogę powiedzieć na własnym przykładzie , że coś prawdy w tym jest. Choruję na raka już 11 lat. O tej metodzie usłyszałam dzisiaj po raz pierwszy w telewizji TVN i stąd moje zainteresowanie. Pierwotny mój nowotwór to rak endometrium potem powtarzające się co 4,5 przerzuty. Sama czasem myślałam, że chyba urodziłam sie pod dobrą gwiazdą, że tak długo walczę z moim przeciwnikiem. Czasami już go nazywam”mój raczek” i się uśmiecham. Mimo wielu przeciwnościom ale i dobrym ludziom nadal żyję i czekam co będzie dalej . Czasami przychodzą zwątpienia i tzw gorsze dni, staram się jednak jak najszybciej włączać moj optymizm i cieszyć życiem. Pomaga mi w tym Siostra i grono miłych przyjaciół.
Swietnie, ze sama sobie radzisz , domyslam sie – bez zadnej terapii
własnie rozważam zasadnośc wziecia udziału w warsztatach terapi Simontona, 24 godz warsztatów weekendowych kosztuje 400 zł, dla mnie to kwota astronomiczna ale gotowa jestem zrobic to dla siebie i wydac pieniadze na te warsztaty, ale moi znajomi studza mój zapał…, jeszcze nie podjełam ostatecznej decyzji…, moze ktos cos poradzi?
Mnie osobiście Terapia Simontonowska bardzo pomogła. Nauczyłam się radzić sobie z trudnymi emocjami i „zamieniać ” złe myśli na dobre.Jestem bardziej optymistycznie nastawiona do życia i walczę z przeciwnościami losu. Rok temu, po radioterapii, nastąpiła u mnie remisja choroby. Staram się, korzystając z tego czego się nauczyłam na terapii, aby ta sytuacja trwała, a choroba nie wróciła.
Życie mamy tylko jedno, więc moim zdaniem, trzeba próbować różnych metod. Osobiście wierzę, że terapia Simontonowska jest bardzo pomocna.
Z mojego doświadczenia wynika, że piękne to wszystko – i warsztaty onkologiczne, i psychoonkolodzy, ale – niestety – największą pracę do wykonania mamy my, chorzy na nowotwory. Nie jest to proste, wiem, ale jeśli się człowiek zaweźmie, naprawdę jest w stanie sobie pomóc – ćwiczę to na sobie i jak na razie [i oby zawsze, aż do wyzdrowienia] stawiam sobie ocenę 4 w skali szkolnej, 6-stopniowej, czyli całkiem dobrą. Trzeba sobie uzmysłowić, że rodząc się, mamy jakąś drogę do pokonania, wszyscy, czy nam się to podoba, czy nie, kiedyś i tak odejdziemy, więc nie ma co sobie zaprzątać tym głowy – trzeba pozytywnie myśleć, leczyć się, afirmować, np. „jestem bezpieczna, z każdą chwilą każda komórka mojego ciała zdrowieje” – jak ja to sobie ułożyłam. Spotykać się z przyjaciółmi, dopieszczać się, i próbować [poza chwilami gorszymi, np. po przyjęciu chemii] żyć… Czytaj więcej »
Myślę ,że też radzę sobie wcale dobrze że swoim rakowym problemem , wyniku którego przebylam kilka operacji I innych „zabiegów „. . Podobnie jak Wikyoria staram się żyć zwyczajnie, nie obnoszę się z chorobą. Cieszę się życiem, dziećmi wnukami. Wolny czas,którego jest pod dostatkiem – jestem emerytką – przeznaczam na przyjemności. Nie dajmy się chorobie. Pozdrawiam serdecznie. Teresa
Kolejne bzdury pseudonauki… A interes się kręci…
Przekonanie, że pozytywne myślenie i emocje zapobiegają rozwojowi raka, a nawet mogą go wyleczyć, jest zgodne z naszą potrzebą kontroli. Wolimy żyć z przekonaniem, że mamy kontrolę nad czymś, a nie poza naszą kontrolą. Niestety, w rzeczywistości nie jesteśmy w stanie wpłynąć na przeważającą większość czynników wywołujących raka, a są jeszcze inne, które po prostu pozostają nieznane.(…)
polecam poczytać nowe metanalizy podwazające mity o wpływie negatywnych emocji na raka….
ech…
Na szczęście takie pojedyncze, pełne złości wypowiedzi, nie zaprzeczą rzeczywistym sukcesom pozytywnego myślenia.
Nie doczytałam zresztą w źródłowym artykule, iż nie zachorujemy na raka myslac pozytywnie bądź, że pozytywne myślenie nas z niego wyleczy. Rozumiem terapię Simontona raczej jako środek wspierający terapię onkologiczną, dzięki której rosną szanse na wyleczenie
Właśnie uczę się siebie czytając książkę „Getting well again”. Dziękuję za to streszczenie i bardzo żałuję, że ktoś dodatkowo blokuje dostęp do normalnej wiedzy. Książka po angielsku kosztowala 40 złotych, a za polskie wydania trzeba zapłacić od 160 zł w górę. Chyba coś tu jest dodatkowo nie tak…. Przykro mi, że moi bliscy nie mogą przeczytać Simontona w normalnej cenie.
Chyba pomyślę o wydaniu tańszej wersji tlumaczonej.
Szkoda, że nie można skorzystać ponownie, w innej grupie. Niektórzy potrzebują dłuższego wsparcia lub po czasie powtórzenia tego procesu bądź jakiejś kontynuacji w innej formie. Uczestniczyłam w tym programie 2 lata temu, ale było to świeżo po chorobie i nie wszystko byłam na wtedy w stanie przyjąć, zrozumieć i wdrożyć, a czas pokazał że nadal tego wsparcia potrzebuję.