16 października przypada Światowy Dzień Anestezjologii – święto osób, które każdego dnia czuwają nad bezpieczeństwem pacjentów na salach operacyjnych, w oddziałach intensywnej terapii i poradniach leczenia bólu. To praca wymagająca ogromnej wiedzy, precyzji i refleksu, ale też empatii i współpracy.
W Narodowym Instytucie Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie zespół anestezjologów i pielęgniarek anestezjologicznych, którym kieruje dr n. med. Małgorzata Symonides, liczy 150 osób. Co roku biorą udział w kilkunastu tysiącach operacji, w tym w setkach zabiegów nagłych.
Jak podkreśla lek. Marta Napiórkowska, anestezjolożka Oddziału Klinicznego Anestezjologii i Intensywnej Terapii NIO, rola zespołu anestezjologicznego wykracza daleko poza powszechne wyobrażenie o „usypianiu pacjenta”.
– Utrzymanie chorego w bezpiecznym stanie przez całą operację to bardzo dynamiczny proces. Kontrolujemy parametry krążeniowe, oddechowe, wypełnienie naczyń, pracę serca i reagujemy na każdą najmniejszą zmianą – tłumaczy lekarka.
Światowy Dzień Anestezjologii
Światowy Dzień Anestezjologii obchodzony jest 16 października – w rocznicę pierwszego udanego, publicznego zastosowania znieczulenia ogólnego. Tego dnia w 1846 roku w Massachusetts General Hospital w Bostonie dentysta William Thomas Morton po raz pierwszy użył eteru etylowego, umożliwiając chirurgowi Johnowi Collinsowi Warrenowi przeprowadzenie operacji bez bólu.
Wydarzenie to, znane jako „Ether Day”, uznaje się za początek nowoczesnej anestezjologii i moment, który na zawsze zmienił oblicze medycyny.
Anestezjologia w onkologii – co warto wiedzieć?
Anestezjologia w onkologii to wyjątkowo wymagająca dziedzina. Pacjenci trafiający na stół operacyjny w NIO to często osoby z zaawansowaną chorobą nowotworową, po wielu wcześniejszych leczeniach, w tym chemioterapii i radioterapii. Ich organizmy są osłabione, a procedury chirurgiczne – długie i obciążające. W takich warunkach zespół anestezjologiczny musi nie tylko zapewnić skuteczne znieczulenie, ale też utrzymać stabilność wszystkich funkcji życiowych, często w sytuacjach granicznych.
W Narodowym Instytucie Onkologii prowadzone są zabiegi najwyższej referencyjności, w tym tzw. HIPEC – chemioterapia śródoperacyjna w hipertermii, w której cytostatyk w podwyższonej temperaturze podawany jest bezpośrednio do jamy otrzewnej. Wymaga to od anestezjologa stałej czujności, ponieważ wysokie temperatury i duże przesunięcia płynowe mogą prowadzić do gwałtownych zmian hemodynamicznych. Zespół NIO był jednym z pierwszych w Polsce, który opracował własne procedury prowadzenia znieczulenia do tego typu zabiegów.
Jednak praca anestezjologów to nie tylko blok operacyjny. Lekarze i pielęgniarki anestezjologiczne pełnią również dyżury w oddziale intensywnej terapii, gdzie trafiają pacjenci po ciężkich operacjach lub w stanie zagrożenia życia. To właśnie tam prowadzone są najtrudniejsze przypadki, często z wielonarządową niewydolnością, wymagające wsparcia oddechu, krążenia czy nerek. W oddziale intensywnej terapii zdarzały się sytuacje, w których pacjent w stanie bardzo ciężkim, z niewydolnością wielu narządów, otrzymywał tzw. chemioterapię ratunkową. Dotyczy to głównie nowotworów szybko reagujących na leczenie, np. raka jądra czy chłoniaków.
– Normalnie taki pacjent nie kwalifikowałby się do chemii, bo ryzyko byłoby zbyt duże. Jednak po nadzorem intensywnej terapii w NIO były przypadki, w których decyzja o podaniu cytostatyku przyniosła poprawę – guzy się zmniejszały, chory wracał na oddział i mógł kontynuować terapię – mówi lek. Marta Napiórkowska.
Takie decyzje podejmowane są wspólnie – przez anestezjologów, onkologów i hematologów – po dokładnej analizie ryzyka i możliwych korzyści.
Ważnym elementem pracy zespołu jest również leczenie bólu – zarówno ostrego, okołooperacyjnego, jak i przewlekłego, towarzyszącego chorobie nowotworowej. W poradni leczenia bólu działającej w Instytucie anestezjolodzy tak dobierają leki i ich dawkowanie, aby poprawić komfort życia. To praca wymagająca nie tylko wiedzy medycznej, ale też rozmowy, zrozumienia i empatii.
Anestezjolodzy zajmują się również implantacją portów naczyniowych, by umożliwić podanie chemioterapii z zapewnieniem bezpieczeństwa i komfortu pacjenta.
Pielęgniarki anestezjologiczne
W codziennej praktyce ogromną rolę odgrywają pielęgniarki anestezjologiczne, które wspólnie z lekarzami tworzą zgrane zespoły. Na każdej sali operacyjnej pracuje duet – lekarz i pielęgniarka, którzy muszą rozumieć się bez słów
– To praca, w której naprawdę trzeba sobie ufać. Znamy się na tyle dobrze, że często wystarczy spojrzenie – mówi lek. Marta Napiórkowska.
Pielęgniarki anestezjologiczne odpowiadają za przygotowanie i prowadzenie aparatury, podawanie leków, obserwację pacjenta i natychmiastową reakcję na zmiany jego stanu. To one czuwają nad każdym oddechem chorego i współdecydują o przebiegu znieczulenia.
Anestezjologia to również specjalizacja wymagająca ścisłej współpracy z przedstawicielami innych dziedzin – chirurgami, onkologami, kardiologami, hematologami, radiologami czy pielęgniarkami operacyjnymi. Wysoki poziom bezpieczeństwa pacjentów jest możliwy tylko dzięki pracy zespołowej i ciągłej wymianie informacji. Każda decyzja – od przygotowania chorego do zabiegu, przez prowadzenie operacji, aż po opiekę pooperacyjną – podejmowana jest wspólnie.
Praca w anestezjologii to codzienny kontakt z trudnymi emocjami, odpowiedzialność za ludzkie życie, ale też ogromna satysfakcja, gdy pacjent wraca do zdrowia. Jak przyznaje dr Napiórkowska, to specjalizacja, która mimo upływu lat wciąż daje jej poczucie sensu i zawodowego spełnienia
– To dziedzina szybka, wymagająca wiedzy z wielu obszarów – od interny po farmakologię. To co w niej lubię to fakt, że efekty naszych decyzji widać od razu. To najpiękniejsza specjalizacja na świecie. Nie zamieniłabym jej na żadną inną – dodaje.
Światowy Dzień Anestezjologii to okazja, by przypomnieć o pracy tych, którzy stoją w cieniu reflektorów sal operacyjnych, ale to właśnie dzięki ich wiedzy i czujności możliwe jest bezpieczne przeprowadzenie każdej operacji.
Na czym polega praca anestezjologa? Wywiad z ekspertem
O tym, jak naprawdę wygląda praca anestezjologów, o nietypowych procedurach, emocjach i codzienności – rzecznik prasowa NIO Monika Dzienyńska – Dyk rozmawia z lek. Martą Napiórkowską, anestezjolożką z Oddziału Klinicznego Anestezjologii i Intensywnej Terapii Narodowego Instytutu Onkologii.
Monika Dzienyńska-Dyk: W powszechnym wyobrażeniu anestezjolog to lekarz, który „usypia pacjenta”, ale tak nie jest, prawda?
lek. Marta Napiórkowska: Tak, rzeczywiście większość osób myśli, że nasza rola kończy się na tym, że pacjent śpi i „reszta dzieje się sama”. Tymczasem to tak nie wygląda. My cały czas kontrolujemy stan chorego – jego parametry krążeniowe, oddechowe, wypełnienie naczyń, pracę serca. Na bieżąco reagujemy na wszystko, co dzieje się na sali. Utrzymanie pacjenta w bezpiecznym stanie przez całą operację to bardzo dynamiczny proces. Ponadto w Polsce anestezjologia i intensywna terapia to jedna specjalizacja, więc nasza praca dzieli się między sala operacyjną a oddziałem intensywnej terapii – a i to duże uproszczenie ponieważ nasi koledzy zajmują się także implantacją portów naczyniowych, kwalifikacją do prehabilitacji czy leczeniem bólu.
MDD: Jacy pacjenci trafiają do Waszego zespołu?
MN: Najczęściej to chorzy z zaawansowanymi nowotworami, często po wielu wcześniejszych leczeniach. Zdarzają się przypadki, w których pacjent trafia do nas, bo w innych ośrodkach nie było już możliwości operacji. To są bardzo trudne sytuacje kliniczne. Zdarzają się też pacjenci, którzy przebywają na intensywnej terapii długo – czasem tygodniami. To już nie tylko medycyna, ale i kontakt z człowiekiem, który walczy, i z rodziną, która czeka.
MDD: Jak wygląda codzienność anestezjologa w onkologii?
MN: To praca bardzo szybka. Na bloku operacyjnym wszystko dzieje się dynamicznie. Efekty naszych decyzji widać od razu – podany lek działa w kilka sekund. Dlatego trzeba być bardzo skoncentrowanym. Nie ma tu miejsca na pośpiech, ale nie ma też czasu na zwłokę. To taka specyfika – między spokojem a natychmiastową reakcją.
MDD: Skupmy się na początek na tym co na sali operacyjnej. Co wyróżnia waszą pracę w ośrodku onkologicznym o najwyższej referencyjności jakim jest NIO?
MN: Przede wszystkim znieczulenia do operacji z jednoczesnym podaniem chemioterapii, czyli tzw. HIPEC – chemioterapii śródoperacyjnej w hipertermii. Stosujemy ją m.in. w leczeniu raka jajnika czy śluzaka otrzewnej, czyli w sytuacjach, gdy tradycyjna chemioterapia nie dociera do zmian w jamie brzusznej. Podanie cytostatyku w podwyższonej temperaturze, bezpośrednio w jamę otrzewnej, daje bardzo dobre wyniki, ale dla anestezjologa to duże wyzwanie. Pacjent jest narażony na działanie wysokiej temperatury, ma przesunięcia płynowe, spadki i wzrosty ciśnienia, zmienia się objętość w jamie brzusznej. Musimy chorego bardzo dokładnie monitorować hemodynamicznie i reagować w czasie rzeczywistym na każdą najmniejszą nawet zmianę. Tego rodzaju znieczulenia prowadzimy w Instytucie od ponad dziesięciu lat. Uczyliśmy się ich sami, opracowując własne procedury i standardy postępowania. Byliśmy jednym z pierwszych ośrodków w Polsce, który wykonywał tę zaawansowaną procedurę.
MDD: Chemioterapię podaje się jednak nie tylko w warunkach sali operacyjnej, ale i intensywnej terapii.
MN: Tak, to rzeczywiście coś bardzo nietypowego. W naszym oddziale intensywnej terapii zdarzały się sytuacje, w których pacjent w stanie bardzo ciężkim, z niewydolnością wielu narządów, otrzymywał tzw. chemioterapię ratunkową. Dotyczyło to głównie nowotworów szybko reagujących na leczenie, np. raka jądra czy chłoniaków. Normalnie taki pacjent nie kwalifikowałby się do chemii, bo ryzyko byłoby zbyt duże. Jednak pod nadzorem intensywnej terapii w NIO były przypadki, w których decyzja o podaniu cytostatyku przyniosła poprawę – guzy się zmniejszały, chory wracał na oddział i mógł kontynuować terapię. To pokazuje, jak bardzo ta praca wymaga współpracy – między nami, onkologami, hematologami.
MDD: Anestezjolodzy w Instytucie zajmują się nie tylko blokiem operacyjnym i intensywną terapią.
MN: Tak, anestezjolodzy pracują też w poradni leczenia bólu i w medycynie paliatywnej. Pacjenci onkologiczni często cierpią z powodu bólu przewlekłego, który utrudnia im normalne funkcjonowanie. W poradni pomagamy dobrać odpowiednie leczenie, ustalić dawkowanie leków, czasem hospitalizujemy chorych na kilka dni, żeby znaleźć skuteczną terapię. Na bloku operacyjnym zajmujemy się bólem ostrym, okołooperacyjnym, a w poradni – tym przewlekłym. To także anestezjologia.
MDD: Ważna jest także współpraca lekarza i pielęgniarki anestezjologicznej. Jak wygląda w praktyce?
MN: Na sali operacyjnej zawsze pracujemy w duecie – jeden lekarz i jedna pielęgniarka anestezjologiczna. To praca, w której naprawdę trzeba sobie ufać. Znamy się na tyle dobrze, że często wystarczy spojrzenie. To nie jest specjalizacja dla indywidualistów – tu wszystko opiera się na współpracy.
MDD: A co jest w tej pracy najtrudniejsze?
MN: Chyba to, że często widzimy pacjentów w bardzo trudnych momentach ich choroby. W intensywnej terapii bywa, że mimo całego wysiłku nie udaje się odwrócić biegu zdarzeń. Trudno jest wtedy „odpuścić”. Z drugiej strony są też te historie, które zostają w pamięci – kiedy pacjent, którego nikt nie chciał już operować, wraca do zdrowia. To daje ogromną satysfakcję.
MDD: Po tylu latach w zawodzie – nadal lubi Pani anestezjologię?
MN: Tak. To specjalizacja, która bardzo mi odpowiada. Jest szybka, wymaga wiedzy z wielu dziedzin – interny, kardiologii, farmakologii, choć oczywiście nie jesteśmy wszechwiedzący i nasza praca wymaga bliskiego działania z kolegami o innych specjalizacjach. To co w niej lubię to to, że daje natychmiastowy efekt działania. Nie zamieniłabym jej na żadną inną.
PRZEJDŹ DO: LECZENIE WSPOMAGAJĄCE W ONKOLOGII






















