Mam na imię Natalia, mam 21 lat i walczę z czerniakiem. W zeszłym miesiącu założyłam bloga, na którym postanowiłam podzielić się moim doświadczeniem z chorobą. Na bieżąco informuję o tym, co się u mnie dzieje. W dużym skrócie: mój czerniak to czerniak o nieznanym źródle pierwotnym. Oznacza to, że nie wiadomo skąd się wziął i żaden pieprzyk, jak to zazwyczaj bywa, nie był winowajcą całego zamieszania.
Jestem obecnie po limfadenektomii (wycięcie węzłów spod prawej pachy) oraz w trakcie udziału w badaniu klinicznym. Być może moja historia – która cały czas się pisze – komuś pomoże, doda nadziei, wsparcia czy po prostu motywacji do własnej walki.
CZARNY RACZEK – WPIS Z BLOGA NATALII
Jeszcze niedawno, bo pięć miesięcy temu myślałam tak, jak większość osób w moim wieku. Dwadzieścia jeden lat i całe życie przede mną, studenckie błahe problemy i wielkie plany na przyszłość. Do głowy nie przyszło mi, że to wszystko może się w jednej chwili rozsypać.
Ta historia zaczęła się 28 czerwca 2017 roku. Wyczułam przez przypadek pod prawą pachą coś, co w dotyku przypominało kulkę średniej wielkości. Zdałam ostatni egzamin w sesji i chwilę później odwiedziłam gabinet lekarski, aby sprawdzić czy wszystko w porządku. Lekarz pierwszego kontaktu stwierdziła, że na pewno nie jest to węzeł chłonny, zaleciła dalsze badania diagnostyczne i zakwalifikowała TO jako nowotwór niezłośliwy.
Cztery dni później miałam wyjechać na dwumiesięczną praktykę w szkole językowej w Madrycie i przeżyć niesamowitą przygodę. Kiedy już jedną nogą byłam w samolocie, moi rodzice zachowali zimną krew. Przyjechali po mnie do Wrocławia i razem udaliśmy się do chirurga-onkologa na badanie. Podczas USG lekarz stwierdził trzy powiększone węzły chłonne, każdy po ok. 3 cm. „Zalecam wykonanie biopsji. Najlepiej jeszcze dzisiaj”.
Te słowa zabrzmiały w mojej głowie jak echo, a łzy same zaczęły spływać spływać po policzkach. Moje myśli szalały w głowie nadzwyczaj szybko. Przecież niebawem miałam wyjechać, zdobyć nowe doświadczenie. Lekarz uznał, że mogę jechać do Hiszpanii, ale w razie gdyby wyniki biopsji wskazały na ewentualny nowotwór, będę musiała wrócić. Drugą możliwą opcją było zwykłe przeziębienie. Po długiej analizie uznałam, że może lepiej będzie jeśli wyjadę. Wydało mi się to lepsze niż siedzenie w domu i ciągłe rozmyślanie o tym, co będzie.
Życie tam było dosłownie – jak w Madrycie. Po tygodniu miałam już nowych znajomych, z którymi razem spędzaliśmy czas, byłam uśmiechnięta i zachwycona nie tylko nową kulturą, ale też tym, że spełniałam się jako nauczycielka angielskiego. Na chwilę udało mi się zapomnieć o tym, że czekam na werdykt. Mimo to, czasami potrzebowałam się „wyłączyć”, poukładać pewne sprawy i chyba gdzieś w głębi siebie – przygotować się na najgorsze.
Najgorsze – 10 lipca 2017. Na wyniki miałam czekać dwa tygodnie, ale były dostępne trochę wcześniej. Dokładnie pamiętam ten dzień i na pewno nigdy nie wymażę go już z pamięci. Mama poprosiła mnie, żebym zadzwoniła do niej kiedy dotrę z pracy do mieszkania. Kiedy odebrała telefon, usłyszałam drżący głos: „Córciu musisz wrócić do Polski. Odebraliśmy z tatą wyniki”. Czułam już co się kroi, zaczęłam płakać i pytałam cały czas: „dlaczego?”.
” -To chłoniak, złośliwy”. Werdykt zapadł. Doskonale wiedziałam jak trudne musiało być przekazanie tej informacji dla mojej mamy. Podziękowałam jej za to, że mi powiedziała. Nie wiem czy na jej miejscu byłabym wtedy na tyle silna. Następnego dnia miałam bilet powrotny, który był biletem na moją własną walkę.
Następne dni w Polsce to pierwsze lekcje cierpliwości, czekania na kolejny ważny wynik IHC, który miał określić dokładny typ chłoniaka. Umawialiśmy się już wstępnie na leczenie u specjalisty od chłoniaka. Był 14 lipca, kiedy zaczęliśmy powoli wierzyć w to, że jestem w dobrych rękach.
Razem z rodzicami byliśmy na obiedzie, kiedy zadzwonił telefon mamy – lekarz, który robił mi biopsję. „Dzień dobry. Mamy już wyniki IHC”. Mama odpowiedziała: „To dobrze”, na co lekarz odpowiedział: „Nie wiem czy do końca dobrze. Okazało się, że córka ma CZERNIAKA”.
To był kolejny cios dla wszystkich, czarny początek…
Więcej na: https://czarnyraczek.blogspot.com/