Rak prostaty to bardzo przebiegła choroba – nowotwór szybko uodparnia się na leczenie i eliminuje z komórek nowotworowych dostarczone leki. Z tego powodu ważny jest nie tylko dostęp do różnorodnych i nowoczesnych terapii, ale także moment ich zastosowania. Im wcześniej chorzy zostaną poddani terapii, tym większe korzyści odniosą – przekonywali uczestnicy spotkania prasowego on-line, które odbyło się w grudniu 2020 roku.
W wydarzeniu pt. „Rak prostaty w roli głównej” wzięli udział dr n. med. Iwona Skoneczna – onkolog z Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie Państwowy Instytut Badawczy w Warszawie, redaktor Michał Dobrołowicz oraz dziennikarz Polskiego Radia i pacjent onkologiczny – Artur Wolski.
Historia Pana Artura stanowi przykład, że warto aktywnie współuczestniczyć w procesie diagnozowania oraz dążyć do wykrycia choroby na jak najwcześniejszym etapie zaawansowania. Co więcej, z rakiem prostaty można żyć w dobrej formie, a choroba wcale nie zmusza do rezygnacji z życia społecznego i zawodowego.
Rak prostaty – nie daj się zaskoczyć!
– Badam się regularnie. Dbam o zdrowie, a poza tym tak nakazuje mi przyzwoitość. Zajmuję się popularyzacją wiedzy medycznej. Gdybym więc sam nie poddawał się badaniom, do których namawiam innych, to podważałbym to, co mówię, nie byłbym wiarygodny – opowiada red. Artur Wolski, dziennikarz Polskiego Radia, u którego zdiagnozowana raka prostaty.
Co pół roku chodził więc do urologa, aby się badać. Na początku wskaźnik PSA miał na prawidłowym poziomie, ale dwa lata temu stężenie tego białka we krwi zaczęło rosnąć.
– Nic mnie nie bolało, wszystko funkcjonowało sprawnie, ale to rosnące PSA mnie niepokoiło – wspomina red. Wolski.
Lekarz co prawda uspokajał, że PSA nie jest jednoznacznym wyznacznikiem tego, że w organizmie rozwija się nowotwór, ale Arturowi ten wzrost nie dawał spokoju. Postanowił wyjaśnić, dlaczego PSA z 1 urosło do 6, potem 7 i 8 i dalej narastało. Badanie USG, któremu się poddał, niczego nie wykryło.
– Miałem świadomość, że badanie USG to nie pozwala zajrzeć dokładnie we wszystkie miejsca, nie ma takiej technicznej możliwości. Mogą być więc zakamarki, gdzie nowotwór się rozwija, a głowicy nie da się tak ustawić, by tę zmianę wykazać – mówi red. Wolski.
Rozstrzygnąć sprawę – jest nowotwór czy go nie ma – miała biopsja gruboigłowa. Zabieg polega na tym, że lekarz nakłuwa prostatę specjalną igłą biopsyjną o rozmiarze 14 G. Przy wkłuciu pobiera się fragment tkanki o długości jednego centymetra i szerokości czterech milimetrów. Badanie wykonuje się przy wykorzystaniu aparatury stosowanej do badań USG. Następnie pobrany materiał zostaje przekazany do pracowni histopatologicznej.
Jeśli ma się pecha, bo zmiana nowotworowa umiejscowiona jest w trudno dostępnym obszarze prostaty, to lekarz może nie trafić w pole zajęte rakiem.
– Wynik biopsji obejrzał urolog i uznał, że nic złego w prostacie się nie dzieje. Uspokajał mnie, że prostata jest co prawda nieco powiększona, ale w pewnym wieku to stan normalny. Lekarz stwierdził stan zapalny i przepisał antybiotyk. Ponownie uspokoił mnie to, że rosnący PSA o niczym nie świadczy – opowiada red. Wolski.
Wtedy Artur wykonał prywatnie rezonans magnetyczny prostaty. Wynik badania rezonansem pozwolił dokładnie określić miejsca, skąd należy pobrać komórki do badania histopatologicznego. Ponowna biopsja wykazała jednoznacznie – nowotwór złośliwy.
– Zdecydowałem się na całkowitą resekcję prostaty. Zabieg wykonano laparoskopowo – wspomina red. Wolski.
W raku prostaty liczy się czas
Proces leczenia pacjentów z rakiem prostaty zależy od stopnia zaawansowania nowotworu, obecności przerzutów, wieku pacjenta czy chorób współistniejących.
Jeśli choroba zostanie wykryta na wczesnym etapie, kiedy nie doszło do przerzutów, to leczenie polega na operacyjnym wycięciu gruczołu albo zniszczeniu go za pomocą radioterapii. Gdy zaś komórki nowotworowe są w prostacie i jeszcze w innych miejscach organizmu, lekarze stosują leczenie systemowe.
– Wiemy, że rak prostaty jest hormonozależny. Leczenie polega więc na zablokowaniu produkcji męskich hormonów – albo za pomocą operacji, która usuwa źródło produkcji hormonów, czyli wycina się oba jądra, albo za pomocą zastrzyków podawanych co kilka miesięcy, które blokują produkcję tych hormonów w jądrach – wyjaśnia dr n. med. Iwona Skoneczna, onkolog z Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie Państwowy Instytut Badawczy w Warszawie.
Badania wykazały, że bardziej agresywne nowotwory leczy się skuteczniej, jeśli terapia obniżająca poziom testosteronu zostanie połączona z chemioterapią.
– A jeszcze lepsze wyniki leczenia uzyskamy wówczas, gdy na wczesnym etapie zastosujemy jednocześnie nową generację leków hormonalnych – dodaje dr Skoneczna.
POLECAMY: OBJAWY RAKA PROSTATY
Leki nowej generacji w raku prostaty
W leczeniu farmakologicznym raka prostaty dokonał się ogromny postęp. Jeszcze do niedawna pacjentom, u których doszło do progresji choroby i przerzutów, lekarze nie mieli nic do zaoferowania poza chemioterapią. Obecnie są już zarejestrowane nowoczesne leki antyandrogenowe.
Paradoksem jest to, że aby chory mógł skorzystać z programu lekowego, musi mieć raka opornego na kastrację i musi u niego dojść już do przerzutów. Tymczasem w innych krajach leki nowej generacji są podawane możliwie jak najwcześniej, aby opóźnić wystąpienie przerzutów.
– Nie dość, że leki nowej generacji dają stosunkowo mało objawów ubocznych, to jeszcze bardzo dobrze działają. Nie tylko przydają się pacjentom z najbardziej zaawansowaną postacią choroby, którzy mają tzw. raka opornego na kastrację z przerzutami po niepowodzeniu leczenia blokującego produkcję hormonów, ale przynoszą efekty również u chorych przed chemioterapią. Nowym wskazaniem do zastosowania tych leków jest sytuacja, gdy po wycięciu lub napromienianiu prostaty, mimo obniżenia testosteronu, szybko narasta marker nowotworowy, czyli PSA, a w tzw. badaniach obrazowych jeszcze nie widać przerzutów. Dzięki lekom możemy opóźnić o 2 lata pojawienie się przerzutów i znacznie wydłużyć życie – wyjaśnia dr Skoneczna.
Dotychczas zarejestrowano cztery leki nowej generacji. Pierwszym był abirateron, potem enzalutamid, apalutamid, a najmłodszy to darolutamid. To grupa leków w wygodnej formie podawania. Pacjenci dostają tabletki i nie muszą przychodzić często do szpitala, dodatkowo nie dochodzi do osłabienia odporności, co w dobie pandemii koronawirusa jest szczególnie istotne.
– Leki te różnią się szczegółami, ale wszystkie są dobrze tolerowane przez pacjentów i wygodne w stosowaniu. Zapewniają dobrą jakość i komfort życia, a także możliwość aktywności zawodowej i rodzinnej. Gdyby ktoś spotkał tych pacjentów na ulicy, to w ogóle nie przypuszczałby, że mają oni nowotwór i są w trakcie leczenia. Dużo tych chorych w trakcie leczenia funkcjonuje w podobny sposób jak przed chorobą – komentuje dr Skoneczna.
Niestety lekarze i pacjenci mają ograniczony dostęp do nowoczesnych terapii onkologicznych, które są dostępne w ramach programów lekowych, czyli dla wybranych chorych w bardzo dobrej formie.
– Jak pokazują badania i coraz większe doświadczenie w stosowaniu tych terapii, leki nowej generacji mogłyby przynieść korzyści także tym pacjentom, których obecnie nie możemy włączyć do programu lekowego – mówi dr Skoneczna.
Dotyczy to chorych z rakiem opornym na kastrację, u których nie doszło jeszcze do przerzutów. Z trzech badań opublikowanych w tym roku wynika, że nowoczesne leczenie właśnie tych pacjentom przynosi duże korzyści chorym. Opóźniają one pojawienie się przerzutów średnio o dwa lata oraz wydłużają czas przeżycia nawet o kilkanaście miesięcy.
Terapia oczekiwana dziś uzupełnia nowe możliwości, które pozwalają zabezpieczyć pacjentów i opóźnić prawdopodobieństwo występowania przerzutów lub zgonów powyżej 2 lat. Terapia zmniejsza ryzyko zgonu o 30% (przeżycie 5 letnie 30% vs 100% śmiertelności), opóźnia wzrost PSA i rozpoczęcie terapii cytotoksycznej. Zmniejsza o 55% ryzyko wystąpienia objawów. Utrzymuje poziom jakości życia na poziomie populacji ogólnej.
Zdaniem ekspertów, leki te powinny być stosowane możliwie jak najwcześniej – im wcześniej, tym lepiej, bo tym lepsze są wtedy efekty.
PRZEJDŹ DO: RAK PROSTATY – BAZA WIEDZY
Z uwaga przeczytałem powyższy artykuł. Jestem po operacji radykalnej prostaty. Po zabiegu dwa lata miałem leczenie hormonalne a zaraz po zabiegu procedurę naświetlania ( codziennie 40 min przez 4 tyg). Obecnie PSA jest na poziomie 0,003 i lekarz powiedział o zakończeniu leczenia. Mam tylko co 3 mies. sprawdzać PSA. Czy taka procedura kontrolna raka wystarczy?
Podobnie było też u mnie-mam 70 lat i przez ostatnie 3 lata moje PSA wzrosło z 3,5 do 15,7 i na moje prośby o bardziej intensywną terapię urolog odpowiadał, że trzeba brać dalej tabletki OMNIC i powiedzieć żonie, aby się bardziej starała w seksie. Po wykonaniu jednak rezonansu magnetycznego dowiedziałem się, że to rak złośliwy z możliwością przerzutów a on zgodził sie na wykonanie biopsji, jednak twierdził, że pośpiechu nie ma i można spokojnie pół roku na jej wykonanie odczekać. Nie podzielam jego spokoju i nie wiem czy jestem we właściwych rękach?
Nie jest Pan. Jeśli w rezonansie wyszły zmiany podejrzane najlepiej niezwłocznie zrobić biopsję fuzyjną. Potem w zależności od wyniku zadecydować co dalej. Czy obserwować czy naświetlać czy wycinać czy leczyć inaczej.