Nowotwór jest zazwyczaj chorobą długotrwałą i coraz częściej postrzegamy go jako schorzenie przewlekłe. Niestety, niektórych typów nowotworów złośliwych współczesna medycyna nadal nie potrafi wyleczyć. Zdarza się, że rak prowadzi do śmierci. Agonia jest tematem trudnym, kłopotliwym, skrywanym i wstydliwym. Boimy się o niej mówić, dlatego o śmierci i jej objawach rozmawia się rzadko. Warto jednak spróbować zmierzyć się z tym co nas spotkało i przełamać strach.
Oto garść informacji dla opiekunów, którzy towarzyszą osobom w najbardziej zaawansowanym stadium choroby nowotworowej. Poznaj symptomy i objawy śmierci oraz znamiona bliskiej agonii. Objawy śmierci – czyli po czym poznać zbliżającą się agonię?
Umieranie – jak rozpoznać, że to już
Proces umierania jest ostatnim okresem życia, czasem pomiędzy życiem a śmiercią, w którym dochodzi do szeregu zmian prowadzących do zatrzymania czynności ośrodkowego układu nerwowego, układu krążenia i oddychania. W trakcie śmierci dochodzi do wygasania objawów życia i narastania zjawisk nekrofizycznych oraz nerkochemicznych prowadzących do nieodwracalnej śmierci biologicznej.
Przestrzeń pogranicza pomiędzy życiem, a śmiercią oraz samo umieranie stanowią wielką tajemnicę – dla chorego, jego rodziny oraz zespołu hospicjum. Zbliżając się do kresu życia i tzw. momentu granicznego chory konfrontuje się ze sobą, swoimi bliski oraz wszystkimi, którzy towarzyszą mu w umieraniu.
ZAJRZYJ: OPIEKA TERMINALNA
Jakie są objawy śmierci?
Symptomy zbliżającej się śmierci – etapy umierania. W zaawansowanym stadium choroby nowotworowej, wyodrębnia się często trzy okresy:
- Okres preterminalny – charakteryzuje się stanem daleko zaawansowanej choroby, w którym chory znajduje się we względnie dobrym stanie ogólnym, nie ma jednak możliwości dalszego leczenia, na przykład przez zastosowanie środków hamujących rozwój nowotworu;
- Faza terminalna – okres choroby, w którym zauważa się nieodwracalne pogorszenie ogólnego stanu chorego z nasileniem dolegliwości fizycznych, połączonych z ograniczeniem sprawności ruchowej; okres ten trwa zwykle około 4-6 tygodni;
- Okres umierania (agonii) – obejmuje kilka ostatnich dni i godzin życia chorego; na ogół występuje w nim osłabienie fizyczne i zmiany psychiczne oraz odmowa przyjmowania pokarmów.
W podejściu do osób ciężko chorych i umierających ważne jest rozpoznanie tzw. punktu bez powrotu. Punkt ten jest początkiem umierania – momentem, od którego przesadne stosowanie leczenia (tzw. terapii uporczywej) jest nieetyczne i nie prowadzi do wyleczenia. Co więcej, takie działania mogą wiązać się z bezpośrednim zwiększeniem cierpienia chorego – a pośrednio, również jego bliskich, rodziny i opiekunów.
ZOBACZ: OSTATNIE GODZINY PRZED ŚMIERCIĄ
Jakie są fizyczne objawy śmierci? |
Jakie są psychiczne objawy śmierci? |
Utrata łaknienia, zaburzenia połykania | Jakościowe zaburzenia świadomości: niepokój, pobudzenie, splątanie, majaczenie |
Zaburzenia oddychania | Ilościowe zaburzenia świadomości: narastająca senność do śpiączki |
Oddychanie przez otwarte usta, pojękiwanie, rzężenie przedśmiertne | Wycofanie się z życia społecznego i rodzinnego |
Zaburzenia termoregulacji | Nieodparta potrzeba spotkania się z najbliższymi |
Nietrzymanie moczu i stolca | Mówienie „ja umieram” |
Zaburzenia krążenia obwodowego, zimna i lepka skora, sinica, plamy na skórze związane z zastojem krwi | Halucynacje wzrokowe, słuchowe (dotyczące często osób, które zmarły, a był bliskie umierającemu) |
Spadek ciśnienia tętniczego | Tzw. świadomość zbliżania się śmierci |
Zapadnięcie gałek ocznych, niedomknięcie szpar powiekowych | Nietypowe pragnienia, zachowania (np. chęć spakowania się, przebrania, wyruszenia w podróż |
Agonia – etapy
Agonia to stan bezpośrednio poprzedzający śmierć. Etapy agonii to:
- życie zredukowane – osłabienie fizjologicznych czynności podstawowych układów
- życie minimalne – dalsze zmniejszanie przejawów życia
- śmierć pozorna – okres życia minimalnego stwarzającego pozory śmierci
- śmierć kliniczna – ustanie czynności podstawowych układów
- życie pośrednie – śmierć osobnicza i śmierć biologiczna (reakcje interletalne)
Zgodnie z definicją, śmierć kliniczna oznacza zanik widocznych oznak życia organizmu, takich jak akcja serca, oddech czy krążenie krwi. To stan, w którym znajduje się człowiek w ciągu kilku minut po ustaniu krążenia i oddychania z zachowaniem pewnych funkcji mózgu. Zabiegi reanimacyjne mogą jeszcze przywrócić życiowe organizmu.
Śmierć mózgowa oznacza natomiast trwałe i nieodwracalne zahamowanie wszelkich czynności mózgu.
Symptomy agonii
Na zbliżanie się do ostatniej fazy postępującej choroby nowotworowej i bliskiego odejścia mogą wskazywać następujące objawy śmierci:
- nagłe pogorszenie się stanu zdrowia;
- znaczne osłabienie, wyczerpanie organizmu;
- chory nie opuszcza łóżka, nie ma na to już siły, spędza w nim większość dnia;
- chory wymaga pomocy przy wszystkich czynnościach codziennych, takich jak pielęgnacja, załatwianie potrzeb fizjologicznych, picie, czy jedzenie;
- wyniszczenie organizmu – wydaje się, że chorego jest „coraz mniej“, spadek masy ciała;
- senność, zaburzenia świadomości, brak zainteresowania otoczeniem;
- zmniejszone przyjmowanie płynów i pokarmów;
- trudności w przyjmowaniu leków;
- ból totalny, wszechogarniający, który wiąże się nie tylko z bólem fizycznym, ale i z cierpieniem dotykającym człowieka ze wszystkimi jego sferami osobowości: z bólem psychologicznym (osamotnienie związane ze zrywanymi więzami ludzkimi;) z bólem socjalnym (poczucie bezwartościowości); z bólem duchowym (chory mówi o utracie sensu życia). Towarzyszą mu: bezradność, brak nadziei, utrata znaczenia i sensu życia, trwanie bez końca (myślenie: „niech to się wreszcie skończy“).
ZAJRZYJ: FAZY UMIERANIA CZŁOWIEKA – KUBLER ROSS
Agonia w chorobie nowotworowej
Jedną z końcowych faz umierania jest faza agonii. Jest to ostatnie 48 godzin w życiu osoby chorującej. Oto najczęstsze objawy śmierci i agonii:
- głośny oddech, nazywany „rzężeniem przedśmiertnym“ – jest to typowy dla procesu umierania objaw fizjologiczny i dotyczy 90% umierających. Oddech ten jest spowodowany osłabieniem siły mięśniowej mięśni gardła, krtani i tchawicy oraz zaleganiem wydzieliny. Oddech ten jest często dużym zmartwieniem dla rodziny i bliskich, którzy obawiają się czy umierający nie cierpi. Choremu z charczącym oddechem można pomóc przez odpowiednie ułożenie (pozycja wysoka lub półwysoka), zachowanie właściwej temperatury (ok 19C) i wilgotności powietrza (55-60% wilgotności) oraz odsysanie wydzieliny z gardła chorego za pomocą elektrycznego ssaka (rozwiązanie dyskusyjne);
- wyostrzenie rysów twarzy, woskowa cera, brunatne zabarwienie skóry;
- zaburzenia w oddawaniu moczu;
- nasilony ból nowotworowy – związany z odleżynami, ból kostny;
- sinica dystalnych (najbardziej oddalonych od serca) części ciała (wargi, palce, płatki uszu);
- niepokój i pobudzenie psychofizyczne (omamy, urojenia, objawy wytwórcze i odbieranie bodźców nieistniejących);
- duszność i panika oddechowa (subiektywne uczucie trudności w oddychaniu, które zmusza pacjenta do zwiększenia wentylacji lub ograniczenia aktywności; lęk przed uduszeniem);
- suchość w jamie ustnej – jest dużym stresem dla bliskich. Pomocne w suchości może okazać się podawanie niewielkich ilości płynów, zwilżanie i nawilżanie (wazeliną) warg oraz ewentualne podanie kostek lodu do ssania;
- postępujące odwodnienie organizmu;
- podsypianie, utraty przytomności, brak kontaktu, utrudniona komunikacja z chorym.
ZOBACZ: JAK TOWARZYSZYĆ UMIERAJĄCEMU
Bliska śmierć – jak towarzyszyć w umieraniu
„Szczera rozmowa o zbliżającej się śmierci ma dla obu stron wyzwalającą moc, ale strasznie trudno jest się na nią odważyć. Dobrze jest, kiedy ludzie spotkają się w końcu w tej – znanej obu stronom – prawdzie, rzucają się sobie na szyję, przestają udawać i zaczynają ze sobą rozmawiać. Wtedy zazwyczaj następuje nieprawdopodobny proces zbliżenia, podsyca go świadomość, że to naprawdę ostatnia szansa. Trzeba jednak pamiętać, ze w całym tym procesie dowódcą – jeśli, oczywiście, zechce – powinien być pacjent.
Ciepłe gesty okazują się bardzo przydatne w najbardziej tragicznych momentach życia, kiedy nie mamy słów, żeby kogoś pocieszyć, albo ta druga osoba nie może nas usłyszeć. Jak chociażby wyrazić bliskość mamie, która jest nieprzytomna? Można tylko gładzić ją po ręku, nic nie mówić, tylko tym gestem i myślami wyrażać jej czułą bliskość.
Niektórzy – zwłaszcza ludzie starzy – nie tylko przeczuwają swoją śmierć, ale też traktują ją zupełnie naturalnie, jako oczywisty etap życia. Takie osoby sprawiają wrażenie, jakby im już było w doczesnym życiu za ciasno. Nam, którzy musimy rozstać się z naszymi umierającymi ukochanymi, zazwyczaj trudno jest zgodzić się na to rozstanie. (…)
Towarzyszenie bliskiemu człowiekowi w jego umieraniu jest tak samo ważne jak obecność przy każdym istotnym życiowym wydarzeniu. Nasza obecność przy tych, którzy odchodzą – nawet wtedy, kiedy dla nas jest obciążająca – jest dla nich ważna i warto się na nią zdobyć. Oczywiście dla nas, którzy zostajemy, też jest cenna – pomaga później, w czasie żałoby, coś istotnego zamknąć. (…)
Dla tych, którzy pozostają, na pewno ważne jest, że byli ze swoimi bliskimi do końca. Często ludzie rozpaczają, że nie zdążyli, że się spóźnili o kilkanaście minut albo, zmęczeni czuwaniem, zasnęli. Czasem można jednak odnieść wrażenie, że niektórzy odchodzący wolą umierać w samotności.
Bywa, że rodzina wiernie czuwa przy łóżku chorego, ale wystarczy, że ktoś z najbliższych wyjdzie tylko na chwilę, choćby do toalety, a umierający wykorzystuje ten moment, żeby odejść – jakby się chciał wymknąć niepostrzeżenie. Może śmierć jest tak intymnym przeżyciem, że chce się być w momencie umierania samemu?”
Ksiądz Jan Kaczkowski – fragmenty z książki Szału nie ma jest rak
CZYTAJ: CO TO JEST SEDACJA TERMINALNA
Umieranie na raka. Przed ostatnim pożegnaniem.
- Śmierć jest tematem tabu i boimy się o niej mówić. Musimy jednak spróbować zmierzyć się z tym, co nas spotkało i przełamać strach
- Umierającemu prawdopodobnie żadne słowa nie dadzą pccieszenia, ale zrozumienie i wsparcie sprawią, że będzie mu lżej, gdy odczuje silną obecność tego, kto pomoże mu „przejść na drugą stronę”
- Przeżycie ostatnich tygodni, dni i godzin w poczuciu bliskości jest bardzo ważne. Chory odejdzie ze świadomością, że był kochany. Rodzina i bliscy pozostaną z dobrymi wspomnieniami i przekonaniem, że zrobili wszystko, co było w ich mocy.
- Zdecydowana większość chorych pragnie odejść w swoim domu, w otoczeniu ludzi, których kochają. Samotna śmierć w szpitalu jest smutna, a brak wsparcia w najbardziej intymnych chwilach życia może przynieść wiele dodatkowego cierpienia.
- Decyzja o uśmierzaniu bólu przed śmiercią jest indywidualną sprawą, ale warto omówić te kwestie z chorym i poznać jego wolę.
- Jeśli osoba umierająca jest wierząca, to przygotowanie do ostatniej spowiedzi może pomóc uporządkować myśli i przynieść ukojenie.
- Nie warto zostawiać trudnych i ważnych rozmów „na potem”. Z czasem kontakt z chorym pacjentem może być coraz bardziej utrudniony.
CZYTAJ: ŻAŁOBA PO STRACIE BLISKIEGO
Społeczeństwo XXI wieku nie chce na co dzień głośno rozmawiać na temat śmierci, udaje, że tego tematu nie ma, spycha go na margines, jak gdyby miało to zapewnić, że skoro o śmierci nie mówimy, to nigdy nie nadejdzie. Ale ten moment czeka każdego i każdy będzie musiał się z nim zmierzyć. Kiedy ciężka choroba dotyka kogoś nam najbliższego, to uświadamiamy sobie, jak niewiele wiemy na jej temat. Tymczasem te ostatnie chwile naszego życia są tak ważne! To ostatni moment, aby się pożegnać, chwycić za rękę, przeprosić lub przebaczyć.. Trzymałam za rękę moją mamę kiedy odchodziła, i nigdy nie zapomnę tamtego dnia. To było ekstremalnie trudne przeżycie dla naszej rodziny, ale cieszę się, że miałam wtedy bardziej doświadczone osoby obok mnie, które wiedziały jak się zachować i co robić gdy nadchodzi agonia oraz jakie są objawy bliskiej… Czytaj więcej »
Według mnie życie to tak naprawdę bardzo długie umieranie szkoda że niestety nie mamy wpływu z jakimi chorobami przychodzimy na świat ahh ci rodzice nie każdy powinien mieć dzieci hej jeszcze daleko do własnej śmierci.
Jak w tytule filmu: „ Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową”.
tak bardzo się boję spotkania i dotykania jej ręki w trakcie umierania(mama ma 90 lat i ogromna demencje,wiem ze już ma kroplowke).Cały czas wolę ją pamietać jak siedziałysmy na ławeczce rok temu z lodami w reku.Boję się ,że moja słaba psychika bedzie tak bardzo obciażona tym pożegnaniem ,że pózniej sobie nie poradzę.JA NIE CHCE SIĘ Z NIĄ ŻEGNAĆ W TAKICH OKOLICZNOSCIACH/UMIERANIA,CZY TO JEST ZŁE?
Nie, to nie jest złe, nawet tak nie myśl.
Masz prawo się tego bać.
Natomiast jak to będzie, sama zobaczysz. Miałam takie same obawy. A jednak przeprowadziłam moja mamę przez całą agonię spokojnie, a jak odeszła, to miałam nieodpartą potrzebę jej dotykania i przytulania. Zanim przyjechał lekarz, a potem firma pogrzebowa, umyłam ja, przebrałam w czysta piżamę, bo uważałam, że tak trzeba. Wycalowalam ją prze ta ostatnia droga. Natomiast miałam spory problem jak pojechaliśmy na ostatnie pożegnanie do kaplicy w zakładzie pogrzebowym. Wyglądała ładnie, ale była lodowata. Pogladzilam ja tylko po policzku na pożegnanie. Na więcej nie mogłam się zdobyć. Tak było u mnie. Powodzenia w tym trudnym czasie.
Mam siostrę umierającącą na raka . Mieszka od mojego miejsca zamieszkania ponad 300 kilometrów . Odwiedziliśmy ją z mężem w poprzedni weekend i to był odpowiedni moment ponieważ od tamtego weekendu stan jej zdrowia drastycznie się pogorsżył. Nie potrafię sobie z tym poradzić, dużo płaczę i jestem wewnętrznie rozdygotana .Trudno mi się pogodzić tym bardziej , że jest odemnie 5 lat młodsza . Bardzo ją kocham i zawsze będę kochała
Siostra jest najważniejsza i mimo że nie znam twojej sytuacji powinnaś jak najdłużej z nią być i przebywać bo nigdy tego nie będziesz miała jedz i być z siostrą
Każdy by chciał zapamiętać bliska osobę taka jaka była, jak dobrze się czuła.Ale pomyśl czy mama potrzebowała Cię,jak sama radziła sobie z codzienną czynnością czy teraz jak leży na łóżku ubezwłasnowolniona?.To właśnie teraz potrzebuje Twojego wsparcia,pomocy.Nie uciekaj od odpowiedzialności.
Jeśli chodzi o objawy fazy umierania to u nas dało się zauważyć postępujące osłabienie oraz jeszcze bardziej zmniejszone przyjmowanie jedzenia i płynów. Dziadek maił problemy z przyjęciem lekarstw (połykaniem), a gdy zbliżała się agonia i ostatnie dni to były problemy z porozumiewaniem się, bo miał chyba zaburzoną świadomość. Nie wiem jak to działa, ale objawem zbliżającej się śmierci jest jakby zmiana i pogorszenie wyglądu skóry..przynajmniej u nas tak to wyglądało. dziadek miał też duszność związaną z powiększającym się guzem w płucach.. chorował na drobnokomórkowy nowotwór płuc
Pracuję w hospicjum i powiem Wam, że opieka nad osobami, które znajdują się u kresu życia, wymaga szczególniej wrażliwości ale również jest bardzo obciążająca emocjonalnie. To wielka odpowiedzialność i ciężar kiedy ma się świadomość, że obok znajduje się osoba w takcie jednego z najtrudniejszych i najbardziej tajemniczych doświadczeń w naszym życiu. Umierania niesie za sobą ogromną dawkę trudnych emocji – które są udziałem nie tylko umierającego w agonii, ale również jego opiekunów, rodziny czy pracowników służby zdrowia – personelu medycznego. Kocham moją pracę, ale czasem to bardzo trudne być wsparciem dla kogoś kto umiera.. Moja rada jest taka – niezależnie gdzie pacjent umiera – w domu, szpitalu, hospicjum.. najważniejsze jest zapewnienie komfortu psychicznego, emocjonalnego i fizycznego oraz otoczeni osoby w obliczu nadchodzącej śmierci serdeczną opieką oddanych mu osób.… Czytaj więcej »
Teraz, gdy patrzę jak mój dziadek umiera, jeszcze bardziej doceniam takich ludzi jak Ty. Podziwiam Cię i dziękuję, że jesteś.
I tu się z tobą zgadzam,jest to duże obciążenie dla osób pracujących przy pacjentach paliatywnych ,dostałyśmy niesamowitą łaskę i dzięki tej łasce możemy to udzwignąć,nie sądzę abyśmy bez nie dały radę dzwignąć taki ciężar pracy pozdrawiam
W hospicjum domowym słabo pielęgniarki pracują i mało pomagają choremu a to noga boli a to ręka. Przekonałam się bo ktoś z rodziny mojej mocno chorował i niepełnosprawnym i leżącą osobą była. Katastrofa. Słaba pomoc i doradzanie słabe. Katastrofa zupełna.
Moja mama lezala w hospicjum w Zwoleniu, dla mnie to całe hospicjum nie powinno istnieć. Pielęgniarki miały mocno w czterech literach pacjentów. Codziennie widziałam je przy kawce. Ach mimo upływu 3 lat do tej pory cisnienie mi rośnie gdy tylko sobie o wszystkim przypominam
Rozumiem wszystkie te rozterki i dramatyczne chwile. Bardzo przeżywam każdą informację o chorobie lub śmierci osób oraz sytuację bliskich. Trudno jest mi pogodzić się z nieuchronnością śmierci ale przede wszystkim z cierpieniem. Czesto przychodzi do mnie wówczas poczucie braku sensu. Podziwiam ludzi, którzy spotykają się z takimi sytuacjami codziennie w pracy i wytrwać w tym. Mam ciężko chorą mamę, która leczy się od kilku lat na raka. Jest to dla mnie bardzo traumatyczne ale całą rodziną wspieramy ją. Kilka lat temu odeszła też mama mojego męża. Również rak. Dlatego wiem, jakie jest to bolesne dla najbliższych. Tak, moim zdaniem, gdy nie ma już możliwości leczenia, najważniejsze jest zapewnienie komfortu ostatnich chwil, opieki i troski, bez bólu fizycznego. Godnego pożegnania i odchodzenia.
Ale nie zawsze tak jest hospicjum w którym umierał mój teść zapewnialo życzliwość dla pacjenta i dla rodziny która była zagubiona musząc wypełnić druki i druczki .Pielęgniarki z cierpliwością przychodziły żeby poprawić ułożenie nogi. bo było niewygodnie bo był strach przez swoją postawę potrafiły uspokoić pacjenta i rodzinę.Lekarz spokojnie i rzeczowo potrafił z nami rozmawiać pomoc poradzić sobie z sytuacją kiedy człowiek przeżywa silne emocje i chce bliską osobę zatrzymać chociaż jeszcze na trochę … Bardzo duży szacunek i podziękowanie dla osób pracujących w takich instytucjach
Mogłaś się zająć sama swoją mamą. Twoja ocena jest powierzchowna i nieuczciwa. Obrażasz bezmyślnie ludzi.
Prawda, pielęgniarki z hospicjium domowego badały tylko cisnienie, krew i ogólny stan plus podawaly srodki usmierzajace bol… ale nie pomagają w pielęgnacji chorego, nawet nie potrafią zorganizować specjalistyczne lozko dla chorego….
wielki szacunek i uklon dla was ktorzy pracuja w hospicjum lub odzialach paiatywnych moja mama zmarla na takim odziale jezzilam do niej trzy razy w tygodniu naogladalam sie smierci jak wracalam nie nadawalam sie do niczego
Myślę,że sam moment śmierci nie jest już bolesny. Natura tak to urządziła. Sam choruję na dwa nowotwory złośliwe i nie wiem,który mnie szybciej uśmierci. Gdy przyjdzie ten czas,to nie chciałbym być obciążeniem dla najbliższych tak w sferze psychicznej ale także fizjologicznej. Oczywistym jest ,że przed śmiercią trzeba uregulować wiele spraw póki mamy jeszcze siły ,poczytalność. Mam pełną świadomość tego ,że umrę z powodu choroby nowotworowej. Leczę się i walczę. Natomiast zauważyłem ,że rodzina traktuje moją chorobę jak każdą inną tylko dłużej leczoną. Jakby nie myśleli ,że jest to jednak śmiertelna choroba. Chcę powrotu do pracy,do kontaktu z innymi.Skutki uboczne leczenia są uciążliwe. Myślę ,że z ich powodu może być szybszy koniec niż od nowotworów. Ostatnio na chorobę nowotworową zmarło wiele znanych osób. Walczyli… Czytaj więcej »
Piękna przemowa
Mam nadzieję, ze Pan zwyciężył:)
Mam nadzieję że żyjesz daj znać
Nie wiem jak u Ciebie ? Głupio zapytać czy jeszcze jesteś. Ja właśnie dowiedziałam się, że jestem chora na szpiczaka. Boję się bardzo. Boję się cierpienia i umierania w bólu. Boję się tego jak poradzi sobie mój kochany mąż kiedy mnie już nie będzie. Czy będzie umiał żyć beze mnie. Bo jesteśmy ze sobą naprawdę blisko.
Boję się bardzo, jestem przerażona.
Trzymam za Panią kciuki, proszę się nie poddawać, życzę dużo siły
Niech Cię Bóg blogoslawi i Twojego męża
nooo…..nieżle ją „poblogoslawił” podarowujac ta chorobe!!!!-glupota ludzka nie zna granic
To dobrze się leczy. Odwagi. Szwagier był w bardzo złym stanie, nawet na Oiomie dawali mu dwa dni, ale wyszedł ze szpiczaka. Nie miał szczęścia bo ostatni cios zadał covid, ale to zupełnie niezależnie. Wszystkiego dobrego
wiem,że jeszcze mnie”słyszysz”,myślę to samo i czuje to samo
Ja czekam na wynik, mam złe przeczucia ale i nadzieję, że może znów się uda. Co mnie przeraża? Nie wizja śmierci tylko co się stanie z moimi dziećmi, kto je wychowa, na jakich ludzi wyrosną. Ciężar odpowiedzialności i że nie zdążę ich wychować choć je urodziłam. Tylko to mnie tu trzyma.
Oddaj się Panu Bogu, wszystko się ułoży
Jakie oddaj się Bogu? BOGA NIE MA! GDYBY BYŁ NIE BYŁO BY NOWOTWORÓW!!!!!!!
Andrzeju, cierpienie uszlachetnia a nie komfort. I skad wiesz, ze Bog zsyla choroby na kogos? A moze inny powod? Duzo zdrowka.
Mój mąż ma raka przełyku ,żołądka z przerzutami, jestem cała sparaliżowana strachem co będzie dalej.
Mój tato ma raka przełyku nie umiem se z tym poradzić ze on odchodzi
Moja mama ma raka przełyku tez od maja. Brak sił leży w szpitalu to jest jakiś koszmar mój tata ma jutro rocznicę śmierci ehh dużo osób mówi ze może być ten dzień
Mój mąż umarł dwa miesiące temu na raka żołądka z przerzutami na wątrobę.Byłam przy nim do końca. Strasznie trudno pogodzić się z tym że go nie ma.
To tak jak u mnie . Tez mąż chory na to samo. Ból straszny,
Mój tata odszedł w drugi dzień po zażyciu drugiej chemii w warunkach domowych. Myślę, że nie cierpiał. Myślę, że nie był gotowy, że tak szybko to się stanie. Myślę, że go to zabiło. Cały czas widzę przed oczami ostatni oddech. Nigdy sie z tym nie pogodzę. Pierwszą chemię zniósł bardzo dobrze bez
żadnych skutków ubocznych. Dzień po zażyciu drugiej trucizny czuł się dobrze, ale drugiego dnia od rana jego stan sie pogarszał aż zmar.
Rozumie Cię mam to samo odczucie , 3 dni temu zmarł mój ukochany. Mam to samo przed oczami i też się z tym nie pogodzę .
Mój tata choruje przerwali mu tradycyjną chemię na chemię domową i słabnie z godziny na godzinę mówi o śmierci. To nie potrzebnie dostał ten lek w 1 dzień z osoby chodzącej stał się leżący… co robić
Moja mama, odchodzi. Rak piersi z przerzutami na płuca . Jest teraz w szpitalu, chcę ją przenieść na oddział paliatywny. Zastanawiam się czy dobrze robię.
10 lat temu zmarł na raka mój tata. Zmarł w domu, to była dla mnie ogromna trauma, opieka, patrzenie jak odchodzi i gaśnie.
Przez doświadczenie z umieraniem mojego taty musiałam się leczyć, teraz w domu mam małe dziecko nie wiem czy podołam.
Czy jestem złą osobą myśląc o takim rozwiązaniu?
Czy w ogóle dałabym radę?
Mój kochany dzidziu umarł na raka płuc, w pewnym monecie już nie byliśmy w stanie mu zapienić wystarczającej opieki. Dodatkowo przyplątało jest zapalenie płuc, zmarł na oddziale paliatywnym. Podobnie jak Pani nie sadze bym miała na tyle siły patrzeć na jego odchodzenie…, a oddałabym wszystko żeby żył.. Proszę się nie winić. To nic strasznego jeśli psychicznie nie jesteśmy w stanie tego udzwignać, patrzenie na umieranie ukochanej osoby jest doświadczeniem traumatycznym…dużo siły życzę.
Joanno dobrze ,robisz przenosząc mamę na oddział paliatywny ,moja mama umarła w hospicjum ,miała cudowna opieke ,przeżyłam tam wiele chwil ,wiele wzruszeń ,przeżyłam imprezę urodzinowa u sąsiadki , w dniu śmierci rano byłam u mamy ,rehabilitanka masowała mamie ręce i tak pięknie się do niej zwracała – pani Marianno . Pozostało mi wiele wspomnień ,zbliżenia do siebie ,dotyku mamy tak czułego ,jej zaniepokojenie jak sobie damy radę ,szczególnie Tata. Wszystko w atmosferze spokoju . Nawet mama sobie po kryjomu pila cole. Pamiętam piękne ,zmęczone dłonie mamy i jakie to były wzruszające je trzymać w swoich dłoniach. Mamą umarła pięknie, cichutko zasnęła. Zdarzylam pocałować jej ciepła twarz. Kocham cię mamo.
Siedzę w tej chwili przy łóżku umierającej zony. Od 15 miesięcy choruje na raka trzustki z przerzutem na wątrobę. Jutro przewożą ja ze szpitala do domu. Nie ma już ratunku. Strasznie się boje jesteśmy tylko my dwoje. Mieszkamy za granica i w czasie tej cholernej pandemii nie może nikt do nas przyjechać. Strasznie się boje.
Kiedy nastąpi ten ostatni moment czyli agonia, a Ty będziesz przy żonie, nie przeszkadzaj jej w odejściu, musisz zachować totalną ciszę,możesz trzymać ją w tym czasie za dłoń i zapal gromicę, módl się wewnętrznie w myślach. Skrzyżuj jej dłonie i Włóż między nie – różaniec. Cały czas się módl i niech gromica pali się przynajmniej 3 godziny od momentu odejścia żony. Podziwiam Cię i wiem,że dasz radę przejść przez ten tragiczny dla Ciebie moment. Pozdrawiam
A czym jest gromnica i wszystkie te GUSŁA w obliczu śmierci najbliższej osoby?
W czym pomóc ma skrzyżowanie dłoni i różaniec? Jaką ulgę to przyniesie osobie umierającej? Uśmierzy jej ból i smutek?
Jaką ulgę przyniesie to najbliższej osobie uczestniczącej w tym, jakże intymnym i zarazem tragicznym momencie życia?
Anita.
W jakim Ty świecie żyjesz?
Twoje pytania co to jest Gromnica, Różaniec, – robisz sobie żarty!? i piszesz, że to są gusła…. Jak nie wiesz naprawdę to sprecyzuj pytania odpowiednio do powagi sprawy.
Robisz sobie drwiny i wysmiewasz drugiego człowieka w obliczu śmierci najbliższej mu osoby.
Jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia, na tak traumatyczne przeżycia poprostu zamilcz, nie obrażaj Boga, i drugiego człowieka.
Edyta napisała święta prawdę jak powinno się , godnie zadbać i po Bożemu kiedy umiera człowiek i przechodzi na tamten świat do wieczności.
Anita musisz się dużo jeszcze w życiu nauczyć…..!!!
Z całym szacunkiem, ale nie wszyscy są ludźmi wierzącymi, ktoś może nie znać Waszych obrzędów, a nawet uważać je za dziwne, stąd reakcja
Oczywiście masz rację ale po co te słowa skoro ktoś w to wierzy i mu to pomaga? Osoby wierzące dzięki swojej wierze mogą czuć się lepiej, lepiej znosić ból itp. Po co wyśmiewać jak to mówisz gusła?
Nie każdy umierający jest katolikiem. Trochę zrozumienia. Są osoby dla których gromnica i różaniec to abstrakcja.
A jeśli są niewierzący? Dlaczego ma umierać w obrządku narzuconym przez kogokolwiek? Byłabym nieszczęśliwa, gdyby ktoś uwiązał mi różaniec i inne znaki w ktore nie wierzę. W ostatniej chwili. Nie oddał szacunku. Zrobił nie po mojemu.
A jeśli nie są?
Nie gusła bo śmierć nie jest końcem wiesz o tym?
zadnej ulgi nie przyniesie UMIERAJACEMU,TUTAJ SIĘ ZGADZAM,JEŚLI JEDNAK KTOŚ POTRAFI ŻEGNAĆ SIĘ Z UMIERAJACĄ MU BLISKĄ OSOBĄ np. tylko przez dotyk lub czuwanie(to też ważne ile czasu)TO MA BARDZO ,bardzo mocną psychikę.JA NIE CHCE Z NIKIM ŻEGNAĆ SIĘ W TAKICH OKOLICZNOŚCIACH! JAK ON UMIERA!!!!!!!!!
Tutaj widac jak to zdrowy zupelnie nie pojmuje chorego. Jezu ufam Tobie a Ty sie tym zajmnij …tym rozsianym nowotworem o ktorym mowia mi lekarze. Ale niecj moja rodzina sie nie smuci bo jak bede umierac to moje zycie zmieni sie a nie skonczy!Bog mnie przyjmnie do siebie. O to jest wspaniale. Smieszne ze zdrpwi boja sie bardziej umierania niz chorzy. Bog przez chorobe pozwala przygotowac sie na smierc i to jest ogromna laska i dar. Troche jedynie boje sie bolu fizycznego bp nie jrstem na niego odporna. Ale Jezus da tyle bolu ile udzwogne:)i w to wierze. A po smierci zamowcie zmarlym 30mszy sw gregorianskich by trafic prosto do nieba:)
Uczeni medycy myślą że rozumy posiadali a im tylko następstwa chorobowe i śmierć przeszkadza bo by za Boga się uważali.
Jednak to ONI – lekarze leczą i wielu im się udaje wyleczyć swych pacjentów. A jak człowiek umiera to mówi się tylko ,,Bóg tak chciał,,. Ot taka tajemnica.
Mój syn od 5 lat walczy z nowotworem. Ma 17 lat i muszę mu powiedzieć że mimo tego że tyle wycierpiał i tego że mówiłam że w końcu pokona raka by się nie poddawał to nowotwór nie stety nie odpuszcza. Wie że wszystkie możliwości leczenia wyczerpał ale nie wie że wyniki pokazuja zmiany które są przeżytymi choć operację wycięcia guza miał 4 msc temu a chemię skończył miesiące temu więc nie zdaje sobie sprawy że tak szybko może być kolejny nawrót. Co ja mam zrobić?! Myślałam że najgorszy moment był wtedy kiedy mu powiedziałam że jest chory i później że ma nawrót i przeżuty choć miało ich nie być. Dla czego to się dzieje? Jak mam młodszym dzieciom powiedzieć że ich brat umrze?! Boje się że nie dam rady.
Ludzie nie narzucajcie swojej religijności osobom niewierzącym, chcesz się modlić to módl, ale uszanuj że ktoś nie chce, mówię to jako osoba głęboko wierząca w Boga. Pani Moniko, trzymam kciuki za syna i za Panią, osobiście uważam że lepiej gdy pacjent zna całą prawdę i wie co się z nim dzieje, ale zrobi Pani zgodnie z własnym wyczuciem i uznaniem, sama Pani będzie wiedziała najlepiej jak wszystko rozegrać, wiadomoże kocha Pani syna i chce dla niego jak najlepiej
Witam Pani Moniko, niech sie Pani do mnie odezwie. Dam Pani namiary na lekarza, ktory pomogl wielu moim znajomym. Sciskam i pozdrawiam
Coś co jest tutaj opisane jako „halucynacje” to zwyczajne Świętych Obcowanie. Byłem przy agonii ciężko chorującej matki, która nie wiedząc o niedawnej śmierci syna, widziała go wśród odwiedzających ją zmarłych.
Witam. Moją mamę zawieźliśmy do hospicjum w poniedziałek w środę już był zakaz odwiedzin z powodu zakażenia COVID jednej z pracownic hospicjum, do środy mama była przytomna aczkolwiek było już ciężko się porozumieć przez telefon. W czwartek dowiedzieliśmy się że jest w stanie agonalnym ( oddycha samodzielnie lecz jest nie przytomna) ten stan już utrzymuje się 5 dzień. Od Lekarki dowiedziałem się że muszę się powoli przygotować na najgorsze. Najgorsze dla nas jest to że jedynie co możemy to podejść do szyby i popatrzyć na mamusię. Wieże w to że jak głośniej rozmawiamy to ona nas słyszy bo są wyraźnie znaki że tak jak by chciała coś powiedzieć lub poruszyć ręką. Mogę tylko dodać że mama ma bardzo dobrą opiekę w hospicjum (pielęgniarki ) . Jest mi bardzo ciężko z powodu braku odwiedzin. Dziś zaczyna się nowy… Czytaj więcej »
Moj tata ma raka wtornego kosci, 4ty raz zlamany kręgosłup. Niedawno mial raka prostaty, radioterpapie. W tym samym czasie moja mama rak jelita, 12 chemii. Od ok 2 lat temat smierci to nasza codziennosc. Na poczatku te choroby rodzicow byly szokiem, mialam depresje. Trudno bylo mi pracowac jako nauczyciel…. teraz na koncowce taty wiem i czuje, ze zycie zaczyna sie po smierci. Nie mozna chwytac sie za bardzo ziemskiego. Podstawa to wiara, religia. Nam osobiscie te wartosci bardzo duzo dają… Trzeba ufac Bogu, modlic sie, korzystac z sakramentów.
3 trudne tygodnie
Dowiedzieliśmy się że mama ma raka wyszła ze szpitala i było coraz gorzej wyła z bólu nie bylam nigdy tak blisko takiej choroby i osoby która umiera wiedzialam co nas czeka bałam się tego tydzien przed śmiercią zawiozłam ją do szpitala na oddzial paliatywny nie było innego rozwiązania nie umiałam jej pomóc w tym bólu bylam u nie dwa razy na dzień nie było już z nia kontaktu w środę oddychala glosno w czwartek leżała tak bezbronnie oddychała cichutko w piątek o 5 rano zmarła miałyśmy jeszcze tyle rzeczy do zrobienia wakacje miały być wspólne mam ogromny żal do siebie ze przed kremacja jej nie widzialam ze nie pocałowałam ostatni raz choć co dzień w szpitalu trzymałam ją za rękę mowilam do niej to jest straszne jak szybko choroba mi ją zabrala nie umiem sobie z tym poradzić tak bardzo tesknie …
5 lat temu odeszła moja najcudowniejsza i najukochańsza ciocia na świecie, moja matka chrzestna. Przez miesiąc chodziłam do niej dzień w dzień do szpitala, widziałam jak z dnia na dzień jest jej coraz mniej, jak bardzo cierpi a ja nie mogę jej pomóc tak jak kiedyś ona pomagała mnie. To jest ból, który zostaje z człowiekiem na resztę życia i nic ani nikt go nie zrozumie, jeżeli sam przez to nie przejdzie. Cały miesiąc miałam na przygotowanie się na jej śmierć. A jednak, gdy zmarła ból i rozpacz nie miały granic. Teraz z perspektywy tych 5 lat wiem, że nigdy człowiek nie jest i nie będzie przygotowany na odejście kogoś kogo się kocha nad życie. Ale wiem też, że umierając przestała cierpieć. Obecnie od 1,5 miesiąca chodzę do szpitala do ojca. Najpierw intensywna terapia, później chirurgia a teraz oddział opiekuńczo –… Czytaj więcej »
Trzy dni temu odeszła moja ukochana mama, dosyć niespodziewanie (nie na raka, a na zator/skrzep/nagłe zatrzymanie akcji serca). Sanitariusze i szpital nie uratowali. Berna, podpisuję się pod wszystkim co napisałaś… chcemy pomagać, a nie możemy… komuś, kto całe życie nam poświęcił ;(
W pazdzierniku odeszła moja najukochansza mama,całe życie była bardzo pokorna,odeszła też bardzo spokojnie…tylko niespodziewanie.do teraz sie nie mogę pogodzic dlaczego? czasem myslę,ze tak sama sobie wybrała kiedy chce odejsc,,odmawiała picia,jedzenia i po 3 miesiącach zasnęla i sie juz nie wybudzila….Robilismy wszystkie badania,szukalismy przyczyny ,dlaczego tak nagle i szybko nam gasnie.Do dzis nie znam odpowiedzi.Bardzo duży smutek,żal tęsknota ogromna,pozostała,czasem i złość dlaczego? przecież nie chorowała…
Jestem 2 lata po operacji raka jelita grubego. Po rozpoznaniu, przez 2 godziny byłem załamany. Otrząsnąłem się. Zacząłem planować resztę życia. Zakończyłem wszystkie rozpoczęte sprawy. Zacząłem rozmawiać z żoną i najbliższymi na temat mojej przyszłości. Nie rozpaczałem. Nie miałem grobowej miny. Nie był to temat tabu. Byłem gotów na najgorsze. Widziałem, że moja postawa, dobrze wpływa na otoczenie. Rodzina i znajomi, chyba dzięki temu, czuli się nieskrępowani i chętnie rozmawiali ze mną na temat choroby, rokowań, moich odczuć. To mnie też w jakimś podbudowało i nie czułem się odizolowany. Kontakt, rozmowy z otoczeniem są bardzo ważne i pomagają obu stronom. Rozmawialiśmy o mojej śmierci i jak ma wyglądać mój pogrzeb.
Żyję. Bez nawrotu choroby. Na razie.
Najwazniejsza jest bliskość rodziny i znajomych.
„Zdarza się że nowotwór prowadzi do śmierci” …. jest chyba na odwrót „zdarza się że ktoś przeżyje chorobę nowotworową” ….. medycyna jest nadal w średniowieczu bazuje na amputacjach i zatruwaniu …… niestety takie są fakty a lekarze w swojej arogancji uważają się za bogów patrzac na czlowieka jak na debila a tak naprawdę niewiele mogą/wiedzą o organizmie ludzkim
Właśnie czuwam przy umierającej na raka mojej 30 letniej kochanej córce. Strasznie mnie boli jej zbliżająca się śmierć. Nie wiem jak sobie poradzę gdy jej już nie będzie. Dotykam, głaszczę, całuję i mówię by czuła ma obecność. Co jeszcze mogę zrobić bo ona bardzo się boi przejść na drugą stronę. Poprzednio rozmawiała ze mną o śmierci i wydawała się pogodzona ale jak zbliża się to nie chcę tam odejść. Jak mam jej pomóc by nie bała się?
9 lat temu czuwałam przy moim umierającym mężu, czuł moją obecność i miłość. Powiedziałam mu, że damy sobie radę z dziećmi (7 i 11 lat), że zadbam o nie z całego serca. Za 2 h było po wszystkim. Teraz czas na moją mamę… Zapewniam ją, że sobie dam radę (jestem jedynaczką i mama była dla mnie ogromnym wsparciem – również finansowym), że mam pomoc w razie co i będę silna. Mam nadzieję, że to będzie podczas snu. Czekam…
Kochani, często to my cierpimy i przeżywamy bardziej niz sam chory/umierający. Przeraża nas opowiadanie chorego o tym, kto go/ją „odwiedził” (osoby dawno nieżyjące), widzenie nieistniejących rzeczy, „opowieści”… A tymczasem to jest coś dobrego. Oni są w swoim świecie (zwróćcie uwagę, że najczęściej opowiadają o rzeczach miłych dla nich). Do tego sam organizm wytwarza endorfiny i inne substancje działające przeciwbólowo. Nieprzytomny chory często nie cierpi (gdy umierała moja Mama byłem zdziwiony, gdy starsza pielęgniarka uspokajała w ostatniej fazie życia, że Mama nie cierpi – bo gdyby było inaczej, widzielibyśmy to, próbowała by się ruszać, jęczałaby, byłyby grymasy bólu na twarzy. Nic takiego nie było, chociaż był to rak trzustki i wcześniej nawet morfina nie dawała rady w 100%. Organizm najlepiej wie, jak ma działać w ostatnich godzinach. My możemy w rozsądnym zakresie… Czytaj więcej »