Poniższy artykuł Związek uszczypnięty przez raka pochodzi z książki Oswoić raka wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont. Autorkami poradnika są Adrianna Sobol oraz Agnieszka Witkowicz-Matolicz.

Test dla związku

Choroba nowotworowa to test, nigdy nie pozostaje obojętna dla związku. Kiedy jedni odkrywają brutalną prawdę o swojej relacji, inni zbliżają się do siebie bardziej niż kiedykolwiek. Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, jak walczyć o swój związek, kiedy walczy się też o życie.

O ile przed pojawieniem się choroby jesteśmy w stanie przetrwać różne relacje, to w przypadku trwania w nieszczęśliwym lub przeciętnym związku w czasie choroby musimy liczyć się z uwypukleniem wielu problemów. Choroba nowotworowa to trudne wyzwanie dla obu stron – nie tylko dla pacjenta, ale również dla osoby zdrowej. Nie zaczynamy jej z „czystą kartą”, nakłada się na wszystko, co było dotychczas, pokazuje niektóre kwestie czarno na białym i pozwala partnerom zobaczyć siebie takimi, jakimi są naprawdę.

W obliczu choroby nowotworowej wartość związku nabiera szczególnego znaczenia. Rak i partnerstwo to styk dwóch światów – przerażenia i miłości, zawieszenia w szoku i dynamicznej trwałości, destrukcji i mężnego przezwyciężenia. Siła, którą chory może czerpać z bliskiej obecności drugiego człowieka jest nie do przecenienia. Można wręcz powiedzieć, że do pokonania zagrożeń, jakie niesie nowotwór potrzeba niezwykłej odwagi chorego oraz szczególnej miłości i wsparcia ze strony partnera.

PRZEJDŹ DO: KSIĄŻKA OSWOIĆ RAKA

Nieoceniona rola komunikacji w związku dotkniętym chorobą

W obliczu choroby kluczową rolę odgrywa rozmowa. Obie strony związku wchodzą w świat choroby z jakimiś wyobrażeniami na jej temat. Dojrzali partnerzy potrafią rozmawiać o swoich potrzebach, obawach i wspólnie szukać wyjść z najtrudniejszych sytuacji. Gdy choroba puka do drzwi często niestety okazuje się, że największym problemem wielu par jest komunikacja. Nie chodzi tylko o to, by nauczyć się otwarcie rozmawiać z partnerem, ale również o to, by uważać na słowa. One potrafią wprowadzić nas w dobry nastrój, dać nadzieję, ale mogą też naprawdę zranić.

Nigdy nie zapomnę przypadku pacjentki, kobiety po czterdziestce, która zachorowała na zaawansowanego raka piersi. Choroba już na starcie miała ostry przebieg, pojawiały się przerzuty do kości. Kiedy poznałam tę kobietę lata temu, żyła w związku małżeńskim, bez dzieci, jej stan stan fizyczny był bardzo słaby. Pewnego dnia jej mąż oznajmił: „Bardzo cię kocham, ale za chwilę cię nie będzie. W związku z tym już teraz szukam kogoś nowego…” Pacjentka żyje do dziś i ma się świetnie. Jest idealnym przykładem na to, że choroba może przybrać postać przewlekłą, nawet jeśli na starcie wygląda bardzo poważnie. Co więcej, dalej jest ze swoim mężem. Często spotykam ich, gdy przychodzą na badania kontrolne. Udało im się przezwyciężyć kryzys, ale w tamtym momencie tej kobiecie świat rozsypał się dwukrotnie – wtedy, kiedy dowiedziała się o chorobie i wtedy, kiedy jej mąż otwarcie i z pełną uczciwością powiedział jej, że chce się zaangażować w inny związek, bo dla niej nie ma już nadziei.

To nie był odosobniony przypadek. W swoim gabinecie spotykam pary, które rozstają się w związku z chorobą nowotworową. Tutaj trzeba zaznaczyć bardzo ważną rzecz. Nie potwierdza się stereotypowa opinia, że tylko „mężczyźni są słabi” i że to głownie zdrowi mężczyźni zostawiają chore kobiety. Wielokrotnie jest też odwrotnie i to kobiety zostawiają mężczyzn.

Miałam pacjenta – młodego mężczyznę z rakiem jądra. Gdy choroba nowotworowa, która sama w sobie jest bardzo trudna, atakuje tak intymną część ciała – staje się jeszcze trudniejsza. Usunięcie jądra może nieść za sobą problemy z płodnością i inne skutki uboczne. W trakcie leczenia związek i rodzina tego mężczyzny również się rozpadły. Pamiętam, że przez całą terapię trudno było mu poradzić sobie z tą sytuacją, szczególnie, że chodziło także o dziecko.

Gdy w związku pojawia się choroba, to nie ma podziału na gorszych i lepszych. Rak może w sposób destrukcyjny dotknąć niemal każdą parę. Część związków rozpada się przez przekonanie, że chory za chwilę umrze, część dlatego, że potrafią sobie poradzić w skrajnie trudnej sytuacji. Niejednokrotnie partnerzy odchodzą, dlatego że nie mogą patrzeć na cierpienie, na smutek, a także ze strachu.

Bardzo przykra dla pacjentów będących w związkach jest samotność w chorobie, brak wsparcia ze strony partnera. To też powód rozstań w trakcie leczenia albo tuż po jego zakończeniu. Bo w życiu, także w życiu pacjentów najważniejsza jest jego jakość. I nawet jeśli ktoś jest w leczeniu paliatywnym, to ma prawo do szczerości, uczciwości i wsparcia w związku.

Tak jak wspomniałam, rozstania w czasie choroby się zdarzają. Zdarza się jednak również, że choroba to moment, w którym wiele par decyduje się na wspólną psychoterapię, daje sobie szansę na uczciwą rozmowę o swoim związku i podejmuje próbę zbudowania go na nowo.

Zobacz: SEKSUALNOŚĆ W CHOROBIE NOWOTWOROWEJ

Nie bójmy się szczerości w rozmowach o raku

Niejednokrotnie zdarzało mi się spotykać dobrze funkcjonujące małżeństwa, w których nie dało się dostrzec żadnego porozumienia i bliskości, jeśli chodzi o chorobę. Te osoby sprawnie wymieniały się obowiązkami, wspólnie wychowywały dzieci, prowadziły gospodarstwo domowe, ale brakowało im bliskości, której potrzebuje pacjent zmagający się z chorobą nowotworową.

W parach odgrywamy przed sobą różne role. Czasem chcemy pocieszać pacjenta, głaszcząc go po głowie i otulając w kocyk, czasami wprowadzając nadmiernie poczucie humoru albo śmieszkowate historie, czasami udając, że nic się nie dzieje, żeby „było normalnie”. Jednym to odpowiada a drugim nie. Każda para musi znaleźć najskuteczniejszą metodę dla siebie.

Warto jasno i otwarcie rozmawiać o swoich oczekiwaniach. W związkach dotkniętych chorobą nowotworową często jest tak, że pacjent nie mówi o swoich potrzebach, tylko oczekuje, że druga strona się domyśli i na przykład pogłaszcze po głowie i przyniesie herbatę. Gdy ta herbata się nie pojawia zaczyna tworzyć się konflikt. Chory buduje w głowie irracjonalne przekonania, zaczyna się obawiać, że nie jest kochany, że partner go odrzuca, że stał się ciężarem, zaczyna pojawiać się poczucie winy. Tymczasem partner może się bardzo starać okazując swoje uczucia i troskę w inny sposób.

Osoby chore zazwyczaj chcą rozmawiać i dzielić się swoimi zmartwieniami z partnerami. Zdrowi małżonkowie ukrywają zaś swoje kłopoty i potrzeby, starają się rozmawiać z chorym partnerem o sprawach błahych, często próbują również żartować. Wynika to z głęboko zakorzenionego przekonania, że chorego nie należy dodatkowo martwić. Brak rozmów o codziennych problemach powoduje jednak narastanie konfliktów i zwiększa dystans emocjonalny między partnerami. Co więcej, zdrowy partner może zapewniać sam siebie, że nie podejmuje drażliwych tematów, by chronić najbliższą osobę przed dodatkowym stresem. Tymczasem tak naprawdę chroni również samego siebie przed rozmową o trudnych sprawach.

Parom dotkniętym chorobą nowotworową bardzo często brakuje szczerości w rozmowach o chorobie i leczeniu, a także o przyszłości i konsekwencjach raka. Zdrowi partnerzy często nie dają sobie prawa do słabości, a tym bardziej do okazywania jej w obecności pacjenta. Tematem tabu jest śmierć. Paraliżowani lękiem przed śmiercią partnerzy za wszelką cenę starają się uniknąć rozmów na ten temat, niejako udając, że temat, o którym się nie mówi nie istnieje. Tymczasem taka rozmowa może być oczyszczająca.

Pacjenci często zastanawiają się nad tym, jak partner i rodzina poradzą sobie, gdy ich zabraknie, martwią się o bieżące codzienne sprawy, chcą przekazać swoje instrukcje dotyczące finansów, formalności, opieki nad dziećmi czy wreszcie wyobrażeń na temat ewentualnego pogrzebu. Udawanie, że temat śmierci nie istnieje, błędnie interpretowany jako wyraz miłości i „pozytywnego myślenia” może być przedmiotem frustracji dla obu stron.

ZOBACZ WIĘCEJ: NOWOTWÓR A ZWIĄZEK

Trudne emocje w chorobie nowotworowej

Choroba bez dwóch zdań wywołuje złość, jest czymś trudnym do uchwycenia. Chciałoby się to wziąć w ręce, potrząsnąć, pobić, ale nie ma jak. Zdarza się, że tę złość na raka przenosimy na najbliższych i najbardziej nam oddanych.

I tu przypomina mi się sam początek mojej pracy na oddziale męskim. Nigdy nie zapomnę żon płaczących w samotności i ukryciu przed salami. Mężczyźni byli tak bardzo źli na chorobę, z którą nie potrafili się pokłócić, że wyrzucali swoją złość i frustracje na najbliższe osoby. To bardzo typowe, że kobieta przychodzi do męża z kanapkami i termosem zupy, a on mówi, żeby wszystko zabierała, że to nie smaczne, a zupa jest za słona. Oczywiście nie chodzi tu tak naprawdę ani o kanapki, ani o zupę, tylko o nieumiejętność rozmawiania o swoim smutku, przygnębieniu i bezradności w obliczu choroby.

Wielokrotnie doświadczenie choroby nowotworowej to szansa na wzmocnienie relacji, bo okazuje się, że nasz związek potrafi odnaleźć się nawet w tak skrajnie trudnej sytuacji. Po wspólnym przejściu przez chorobę nowotworową nie mamy już nic do ukrycia. W jej obliczu każdy zdejmuje maskę, pokazuje się w stu procentach takim, jakim naprawdę jest. Niestety równie często choroba odsłania różnego rodzaju trudności i problemy. Bardzo często uwypukla też funkcje i role, jaką pełni się w rodzinie.

Tu również posłużę się przykładem pacjentki, która uczęszczała do mnie na terapię. Pacjentka z rakiem jelita grubego, z ponad trzydziestoletnim stażem małżeństwa, dość dobrze znosząca chorobę i leczenie. Kiedy przychodziła do mnie na konsultację, opowiadała, że najbardziej denerwuje ją, że pozwoliła na to, by nikt nie musiał się o nią troszczyć. I nagle okazuje się, że jej mąż nie wie, jak prasować koszulę i gdzie w domu znaleźć poszczególne rzeczy, bo to ona zawsze dbała o niego i o dzieci. A teraz, kiedy to ona potrzebuje wsparcia, jej mąż jest przerażony. Nie tylko dlatego, że może jej zabraknąć, ale dlatego, że bez niej trudno będzie mu sobie poradzić. To wszystko jest wynikiem nieumiejętności delegowania obowiązków i przyjmowania pomocy.

Ale jest też druga strona medalu. Nigdy nie zapomnę pacjentki, która siedziała na łóżku w szpitalnej sali i ciągle narzekała, że mąż nie potrafi o nią zadbać i nic nie potrafi zrobić w domu. Chwilę później spotkałam tego człowieka na korytarzu, podszedł i poprosił mnie o pomoc – mimo, że sprzątał, gotował i starał się wypełniać wszystkie obowiązki, którymi dotychczas zajmowała się żona, ona ciągle była niezadowolona. Jej zdaniem wszystko było źle, bo inaczej niż ona by zrobiła. W trudnej sytuacji, jaką jest leczenie nowotworu warto docenić intencje partnera. Nowy podział obowiązków, który wymusza na nas choroba, zawsze zaskakuje obie strony i wymaga trochę więcej zrozumienia.

związek a choroba nowotworowa rozwód

Kiedy choroba zmienia nasze ciało

Kolejną kwestią, która znacząco wpływa na związek dotknięty chorobą, jest zmiana obrazu ciała. Kiedy nasz zewnętrzny obraz ulega uszkodzeniu, to zaatakowana zostaje nasza tożsamość cielesna i psychospołeczna. Operacje polegające na usunięciu piersi, usunięciu jądra, wyłonieniu stomii i inne zabiegi, które w efekcie powodują zmiany naszego wyglądu, uderzają w poczucie atrakcyjności i samoakceptacji.

Z tego powodu dużą trudność z funkcjonowaniem w czasie choroby mogą mieć osoby, często kobiety, które samoocenę, postrzeganie siebie i myślenie na swój temat opierały na kwestiach dotyczących wyglądu. Kiedy dopada je rak, gdy tracą pierś, tracą włosy, nagle tracą tożsamość, przestają być sobą, mają poczucie pustki. Są przekonane, że parter nie ma powodu by je kochać i z nimi być. To często osoby, które ze względu na zmiany wizualne w ogóle nie chcą rozpoczynać leczenia.

To zjawisko jest bardzo dobrze przedstawione w dokumencie Liliany Komorowskiej „Piękne i bestia”, przedstawiającym zbiorowy portret dziewięciu kobiet, które chorują na raka piersi. Wśród nich jest postać modelki, która tuż przed zachorowaniem zrobiła sobie sztuczne piersi, piękne długie blond włosy i nagle to wszystko straciła.

Niektórym może się wydawać, że problem zmian w wyglądzie w trakcie leczenia onkologicznego dotyka tylko kobiet. Nic bardziej mylnego. Zarówno kobiety jak i mężczyźni potrzebują czasu, by zaakceptować zmianę obrazu ciała, trzeba dać sobie szansę, by przyzwyczaić się do nowej wersji siebie. Jednocześnie zachęcam do tego, by od samego początku włączyć partnera w proces leczenia i wraz z nim uczyć się akceptować zmiany, jakie pojawiają się w obrazie ciała. To długofalowo lepsze rozwiązanie niż samotne przechodzenie przez szok wynikający z pojawienia się blizny i późniejsze włączanie partnera, gdy pacjent jest już na etapie samoakceptacji.

Partner również na początku może być w szoku i może potrzebować czasu, by przepracować ten temat. Dlatego od samego początku warto przechodzić przez ten proces wspólnie, nie budować murów i nie izolować partnera od zmian, jakie niesie ze sobą choroba.

POLECAMY: RODZINA WOBEC CHOROBY NOWOTWOROWEJ

Pacjent onkologiczny może uprawiać seks!

W obliczu choroby nowotworowej seksualność staje się nagle tematem tabu. Nie poruszamy go, bo nie wiemy jakie są nasze wzajemne potrzeby w czasie choroby i leczenia. Paradoksalnie największy problem ze szczerą komunikacją mają tu pary mocno związane emocjonalnie, u których występuje duży lęk przed tym, że mogą się wzajemnie zranić.

Część osób wyobraża sobie, że w roli pacjenta i opiekuna seksualność jest wręcz niewskazana. Tymczasem, jeśli nie ma medycznych przeciwskazań (związanych na przykład z gojeniem się ran po operacji) jak najbardziej także w czasie choroby nowotworowej można prowadzić aktywne życie seksualne.

Oczywiście radość z tej sfery życia zależy też od naszego stanu emocjonalnego. To zupełnie naturalne, jeśli ktoś po usłyszeniu diagnozy o seksie się nie myśli. Nasza seksualność jest nierozerwalnie związana z przeżywaniem emocji, które powinny sprzyjać odczuwaniu przyjemności. Powiedzmy sobie szczerze, że emocje towarzyszące chorobie nie działają jak afrodyzjak. Niepokój, negatywne myśli, utrata poczucia własnej wartości, a także samo słowo „rak” mogą blokować u pacjenta możliwość odczuwania podniecenia. Choć warto tu zaznaczyć, że niektórzy pacjenci po diagnozie przejawiają wręcz wzmożoną aktywność seksualną, nieco „zaklinając rzeczywistość” chcą jeszcze skorzystać ze swojego „dawnego życia” czy nacieszyć się swoim ciałem przed okaleczającym zabiegiem.

W trakcie leczenia wiele par potwierdza zmniejszenie częstotliwości lub całkowitą rezygnację z bliskości fizycznej. U części z nich powodem jest zmęczenie, wyczerpanie terapią lub utrata znaczenia seksu w hierarchii wartości. Partnerzy z reguły uznają te zmiany za chwilowe i zrozumiałe w danej sytuacji. W rzadkich przypadkach partnerzy cieszą się z zaniechania aktywności seksualnej.

Utrata bliskości fizycznej w związku zdarza się często po okaleczających zabiegach, ponieważ partnerzy czują lęk przed odrzuceniem ze strony drugiej osoby. Wynika on z braku akceptacji własnego ciała, które nagle zostało zmienione w wyniku operacji lub leczenia. W przeważającej mierze lęk ten dotyczy kobiet, które z góry zakładają, że ich partner zareaguje negatywnie na zmiany, krępują się i same stwarzają dystans. Tak bardzo boją się odrzucenia, że całkowicie rezygnują nie tylko z prób zbliżenia, ale również ze szczerej rozmowy i możliwości poznania rzeczywistej opinii partnera.

W swojej praktyce często spotykam się z tym, że chorzy wręcz zachęcają swoich partnerów do zdrad, do tego, by realizowali się seksualnie z kimś innym, a jedyne czego potrzebują w zamian to zapewnienie, że ktoś z nimi będzie. Uważają, że są ciężarem i świadomie próbują odrzucić swoje prawo do przyjemności i bliskości, które przecież mają ogromne znaczenie w procesie walki z chorobą. W ten sposób kamuflują lęk przed odrzuceniem.

Nasza seksualność i umiejętność komunikacji z partnerem w czasie choroby, a także to, w jaki sposób akceptujemy zmiany w swoim ciele w dużym stopniu zależą od naszego poczucia własnej wartości, od tego jak się określamy i co w swoim wyobrażeniu sobą reprezentujemy. Niemałe znaczenie ma też jakość życia seksualnego przed chorobą. Jeśli wcześniej między partnerami nie układało się ono najlepiej, to problemów w czasie choroby nie można zwalić tylko na karb nowotworu.

Niejednokrotnie choroba może być okazją do tego, by się przyjrzeć tej kwestii i się nią zająć. Choroba nowotworowa powinna bowiem jak najmniej wpływać na życie seksualne, by to się udało potrzeba otwartości na konieczne zmiany i ewentualne wdrożenie środków pomocniczych, a także na wprowadzenie zupełnie nowych sposobów bycia razem.

Seksualność jest nieodłącznym elementem człowieczeństwa, dlatego tak ważny jest dobry i jasno określony stosunek do tej części bycia sobą – nie tylko ze strony fizycznej, ale również psychicznej. Rak nie musi pozbawiać nas seksualności i radości z seksu. Pacjenci onkologiczni nie muszą rezygnować z tej sfery swojego życia.

Bardzo ważną rolę odgrywa tu lekarz, który powinien zachęcać pacjentów do bliskości fizycznej i z którym warto rozmawiać o próbach odzyskania jakości życia seksualnego sprzed choroby. Przede wszystkim warto omówić z nim wszelkie dolegliwości fizyczne związane z aktywnością seksualną w trakcie leczenia lub po jego zakończeniu. Bo kiedy pacjent jest po operacji, w trakcie chemioterapii czy hormonoterapii i akurat doświadcza różnych skutków ubocznych leczenia, wśród których są również zaburzone funkcje seksualne, to pojawia się ogromna potrzeba otrzymania kompletnego poradnictwa seksualnego podanego z odpowiednią wrażliwością.

Stopniowo pojawia się coraz więcej opracowań zawierających szczegółowe porady dla partnerów heteroseksualnych. Brakuje jednak nadal wskazówek dla par homoseksualnych.

 Jak odzyskać radość z seksu?

Odzyskanie radości z seksu po tak trudnym doświadczeniu, jakim jest choroba nowotworowa, może być utrudnione przez bariery wynikające zarówno z problemów emocjonalnych, jak i fizycznych. Z jednej strony pacjenci często zmagają się ze stanami lękowymi i depresją, z drugiej mogą mieć kłopoty z odczuwaniem podniecenia i osiąganiem orgazmów, a niektóre terapie przeciwnowotworowe mogą powodować spadek libido, suchość pochwy czy ból podczas stosunku. Warto zaznaczyć, że odzyskanie pełnej radości ze współżycia może zajmować więcej czasu osobom młodym. Wynika to przede wszystkim z ich skłonności do idealizowania swojego życia seksualnego sprzed choroby.

Najtrudniejsze dla seksualności pacjentów są choroby nowotworowe najbardziej intymnych miejsc. Operacja raka odbytu z założeniem stomii pozostawia po sobie wyraźne ślady w obrazie ciała i seksualności, co dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Kobiety w wyniku założenia stomii mogą czuć się mniej atrakcyjne, zaś mężczyźni często widzą w niej zagrożenie dla swojej męskości.

Pamiętam, jak przychodziła do mnie żona pacjenta, który miał wyłonioną stomię. Bardzo potrzebowała jego czułości i bliskości, tymczasem mąż ją kompletnie zaniedbał. Powiedział, że jest niemęski i nieatrakcyjny. To nie zdrowa partnerka odrzuciła pacjenta, tylko pacjent odrzucił ją. I w tym miejscu warto podkreślić, że pacjent ma w takich sytuacjach bardzo ważną rolę do odegrania. To on powinien artykułować swoje oczekiwania, inicjować bliskość i pokazywać partnerowi, czego potrzebuje. Dlatego tak ważne jest odrzucenie poczucia wstydu i nabranie pewnej otwartości w rozmowach o seksualności.

Z jeszcze trudniejszymi do pokonania barierami zmagają się pacjenci dotknięci nowotworami narządów płciowych. Skutki operacji i leczenia tych chorób z reguły znacząco oddziałują na cielesne i psychospołeczne życie pacjentów. Mamy w tym przypadku do czynienia ze zmianami w gospodarce hormonalnej, sztucznie wywołanym klimakterium, przyśpieszonym przekwitaniem, utratą płodności, co w efekcie niesie ze sobą diametralne zmiany w życiu osobistym pacjenta. Nowotwory narządów płciowych mogą prowadzić również do impotencji, zaburzeń erekcji, obniżonego libido, uszkodzenia stref erogennych w wyniku operacji, radioterapii, konieczności założenia stomii czy cewnikowania. Wspomnianym uszkodzeniom i zmianom cielesnym towarzyszy bardzo często głęboka rana duchowa.

Pamiętam pacjenta, który chorował na raka prostaty. Już po leczeniu, po którym zmagał się niestety z całkowitą impotencją, związał się z kobietą. Ich związek się rozpadł, a ten mężczyzna był przekonany, że jedyną przyczyną rozstania był jego brak erekcji, co dodatkowo potęgowało jego złość wobec choroby. Tymczasem związek rozpadł się z zupełnie innych względów, ta para po prostu się ze sobą nie dogadywała w wielu innych sferach. Tego już pacjent nie brał pod uwagę.

Zdarza się, że zmiany wynikające z choroby nowotworowej powodują pewien uszczerbek w jakości dotychczasowego życia seksualnego. Natomiast należy w tym miejscu podkreślić, że nawet jeśli para nie może prowadzić dotychczas znanych form seksualności, wcale nie musi to prowadzić do sytuacji konfliktowych czy rozpadu związku. Nie można bowiem zapominać o takich wymiarach związku jak uczciwość, czułość, bliskość, które nadal mają tak samo wysoką wartość.

Najistotniejsze ograniczenia i przeszkody, które decydują o dalszym udanym życiu seksualnym, znajdują się w głowach samych pacjentów, a niekiedy również u ich zdrowych partnerów. Ci, którym uda się pozbyć wewnętrznej blokady, z reguły mogą liczyć na powrót do normalnego, udanego i satysfakcjonującego życia seksualnego. W rzeczywistości tylko niewielki wycinek naszej seksualności związany jest z narządami płciowymi. To bardzo istotne, bo bardzo często właśnie na nich się skupiamy, zapominając, że seksualność ma wiele wymiarów. Intymność to nie tylko akt seksualny, ale przede wszystkim bliskość, czułość i poczucie akceptacji.

Seksualność po leczeniu onkologicznym wymaga czasu, otwartej rozmowy, ale także nauczenia się siebie na nowo. Tam, gdzie ta sfera jest zaniedbana, najpierw trzeba zacząć od odbudowania porozumienia i zaufania. To bardzo ważne, ponieważ pacjent i partner bardzo potrzebują bliskości, dotyku, które mają szczególną wartość w przebiegu choroby nowotworowej i procesie zdrowienia.

Podstawowe znaczenie w związku mają: zaufanie, poczucie bezpieczeństwa i poczucie bycia zauważonym. Seksualność to przede wszystkim sztuka rozmowy partnerów! Dlatego zachęcam, aby otwarcie rozmawiać o swoich potrzebach, obawach i stopniowo budować intymną bliskość. Dać sobie czas na to, by się na nowo poznać.

oswoić raka książka

Związek uszczypnięty przez raka – fragment pochodzi z książki Oswoić raka wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont. Autorkami poradnika są Adrianna Sobol oraz Agnieszka Witkowicz-Matolicz. Książka do nabycia m.in. TUTAJ.

PRZEJDŹ DO: PSYCHOONKOLOGIA